- Nie jest rolą ministra obrony narodowej komentowanie sytuacji w niezależnej prokuraturze - powiedział w rozmowie z TVN24 minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. W ten sposób odniósł się ujawnionego wczoraj konfliktu pomiędzy prokuraturą wojskową, a powszechną. Dodał, że do tej pory nie ma wniosku Prokuratora Generalnego o dowołanie szefa wojskowej prokuratury.
- Sytuacja bardzo poruszająca. Dobrze, że wszystko skończyło się tak, że pułkownik Przybył ma wyjść ze szpitala - mówił szef MON na temat postrzelenia się prokuratora.
- Z punktu widzenia MON jest bardzo istotne, żeby postępowania, które prowadzi płk. Mikołaj Przybył, nadal były prowadzone dynamicznie i skutecznie - dodał.
"Walka z korupcją priorytetem"
Siemoniak nie chciał komentować konfliktu prokuratury wojskowej z generalną. - Nie jest rolą ministra obrony narodowej komentowanie sytuacji w niezależnej prokuraturze. Ona nie zależy od rządu - tłumaczył.
Podkreślił natomiast, że jest zainteresowany tym, żeby prokuratura działała skutecznie. - Nasza współpraca z prokuraturą wojskową, a w szczególności tymi prokuratorami, którzy zajmują się przestępczością zorganizowaną jest dobra - przyznał.
Minister przy okazji poinformował, że w zeszłym roku ścigano 640 wojskowych sprawców przestępstw. - Chcemy, żeby walka z korupcją nadal była priorytetem dla prokuratury - dodał.
Wniosku o odwołanie nie ma
Odnosząc się do ewentualnego odwołania szefa NPW Krzysztofa Parulskiego powiedział, że o dymisję do prezydenta wnioskuje Prokurator Generalny w porozumieniu z ministrem obrony narodowej.
Nasza współpraca z prokuraturą wojskową, a w szczególności tymi prokuratorami, którzy zajmują się przestępczością zorganizowaną jest dobra. szef MON
- Takiego wniosku nie ma ze strony prokuratora generalnego, więc na razie nie mam nic w tej sprawie do powiedzenia. Jeśli się pojawi, z pewnością będę musiał się do niego odnieść - powiedział.
Atak na prokuraturę
W poniedziałek wojskowy prokurator płk Mikołaj Przybył podczas konferencji prasowej zarzucił Prokuraturze Generalnej złe decyzje dotyczące planów zmian w prokuraturze wojskowej. Powiedział, że proponowane przez nią rozwiązania, m.in. przejście prokuratorów wojskowych do cywilnych struktur jest "rozwiązaniem nieprawidłowym". - Sprawy karne dotyczące wojska rozmyją się w setkach innych i nie będzie już możliwości prowadzenia śledztw z taką dokładnością i skrupulatnością, jak do tej pory. (...) Jako prokuratorzy wojskowi prosimy o poszerzenie kompetencji umożliwiającej nam ściganie wszystkich przestępstw popełnianych na szkodę Wojska Polskiego - zaapelował.
Następnie oświadczył: - W dniu dzisiejszym staję w obronie honoru prokuratorów wojskowych i sędziów wojskowych, których określa się jako nieprzydatnych i anachronicznych. W mojej ocenie należy odejść od systemu statystyki liczenia spraw przypadających "na głowę" prokuratora czy sędziego, a zacząć liczyć pieniądze każdej z tych spraw, jakie traciło i traci państwo polskie na skutek przestępstw popełnianych przez zorganizowaną przestępczość o charakterze gospodarczym, żerującą na budżecie Wojska Polskiego i w tym zakresie rozliczać z działalności wojskowy wymiar sprawiedliwości.
WPO odpiera zarzuty mediów i Prokuratury Generalnej
Na konferencji zarzucił mediom manipulację.
Po umorzeniu przez warszawską Prokuraturę Okręgową śledztwa ws. „przecieku” ze śledztwa smoleńskiego, media ujawniły, że prowadząca początkowo to postępowanie prokuratura wojskowa w Poznaniu zbierała m.in. billingi dziennikarzy. Okazało się, że oskarżyciele wystąpili do operatorów także z żądaniem ujawnienia treści sms-ów z kilkunastu numerów telefonów. Po tych informacjach głos w sprawie zabrała Prokuratura Generalna, której Rzecznik prok. Mateusz Martyniuk stwierdził, że takie „żądanie bez zgody sądu jest prawnie niedopuszczalne”. Z opinią tą zgodziło się wielu ekspertów. Byli wśród nich między innymi prok. Jacek Skała ze Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP oraz prok. Małgorzata Bednarek, szefowa prokuratorskiego stowarzyszenia „Ad Vocem”.
Na poniedziałkowej konferencji prasowej płk Mikołaj Przybył skrytykował za te oceny wszystkie wymienione osoby. Wcześniej w rozmowie z tvn24.pl zaznaczał, że prokuratorzy działali zgodnie z prawem i w sprawie sms-ów nie musieli pytać o zgodę sądu. Podkreślił też, że ostatecznie żadne treści widomości tekstowych nie zostały im ujawnione. To samo pisał w publikowanych na stronach Naczelnej Prokuratury Wojskowej oświadczeniach. Płk Przybył konsekwentnie powtarzał, że w chwili zwracania się o billingi prokurator nie wiedział, do kogo należy dany numer telefonu.
Z akt śledztwa wynikało jednak, co innego. W materiałach śledztwa załączone były bowiem e-maile redaktora Macieja Dudy z tvn24.pl, w których podaje swój numer, a także notatka jednego z prokuratorów Naczelnej Prokuratury Wojskowej, po rozmowie z dziennikarzem „Rzeczpospolitej” Cezarym Gmyzem. Prokurator opisał w niej, że 11 listopada zadzwonił do niego red. Gmyz i zostawił wiadomość: "Dzień dobry, Cezary Gmyz, redakcja "Rzeczpospolitej", uprzejmie proszę o kontakt pod numerem stacjonarnym 22 629…. lub komórkowym 607……, dziękuję bardzo."
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. Bartosz Krupa EAST/NEWS