Ponad 21 tys. odbiorców bez prądu, osiem osób zamarzniętych i trudne warunki na drogach - to efekt intensywnych opadów śniegu i silnego wiatru, które nawiedziły Polskę w ciągu ostatniej doby - poinformowało Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. - Nie dziwię się rozżaleniu mieszkańców pozbawionych prądu, natomiast służby przychodzące z pomocą dbają przede wszystkim o te instalacje, które zapewniają życie społeczeństwa lokalnego, a nie pojedynczego domu - powiedział w Polskim Radiu szef MSWiA jerzy Miller.
RCB poinformowało też, że w ciągu ostatniej doby zamarzło osiem osób. Według danych Komendy Głównej Policji, od 1 listopada śmierć w wyniku wychłodzenia organizmu poniosło w sumie 219 osób.
"To nie są wyłączenia trwałe"
Jeszcze w środę prądu pozbawionych było jedynie ponad 1,2 odbiorców. W czwartek rano liczba ta wzrosła do prawie 22 tys. Jak poinformowała Bożena Wysocka z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa najwięcej awarii jest w województwie małopolskim, gdzie prądu nie ma ok. 12,5 tys. gospodarstw, a także w woj. śląskim, świętokrzyskim i warmińsko-mazurskim.
- To nie są wyłączenia trwałe, ale co chwilę zrywane są kolejne linie, łamane są kolejne słupy energetyczne - mówił minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller w porannej audycji w radiowej Trójce. Podkreślił, że nie chciałby, aby z tego powodu podnoszony był alarm w sytuacji, gdy ten alarm bardziej przestrasza niż pomaga.
Nie dziwię się rozżaleniu mieszkańców pozbawionych prądu, natomiast służby przychodzące z pomocą dbają przede wszystkim o te instalacje, które zapewniają życie społeczeństwa lokalnego, a nie pojedynczego domu. W związku z tym wodociągi działały, kanalizacja była sprawna i wszystkie instytucje, które dbają o nasze życie i zdrowie funkcjonowały. Jerzy Miller, szef MSWiA
- Nie dziwię się rozżaleniu mieszkańców pozbawionych prądu, natomiast służby przychodzące z pomocą dbają przede wszystkim o te instalacje, które zapewniają życie społeczeństwa lokalnego, a nie pojedynczego domu. W związku z tym wodociągi działały, kanalizacja była sprawna i wszystkie instytucje, które dbają o nasze życie i zdrowie funkcjonowały – dodał Miller.
Nie będzie "stanu klęski"
Minister pytany, czy mogłoby pomóc ogłoszenie stanu klęski żywiołowej, odpowiedział, że to mogłoby poprawić sytuację, gdyby istniały jakieś przeszkody administracyjne, które w ten sposób można byłoby wyeliminować.
- Natomiast z tego tytułu, że ktoś ogłosi stan klęski żywiołowej, nie przybędzie monterów, nie przybędzie fachowego sprzętu do zakładania sieci energetycznych, a przede wszystkim nie strąci tych nawisów lodowych otaczających przewody energetyczne - zaznaczył Miller.
Poinformował, że jeszcze w czwartek spotka się z wojewodami z terenów, gdzie są największe problemy z dostawami prądu, oraz z firmą energetyczną odpowiadającą za zasilanie i sprawność sieci przesyłowych.
"Jesteśmy mądrzejsi"
Szef MSWiA zapewnił, że już trwają przygotowania na wypadek powodzi, której można się spodziewać wiosną.
- Taki stan zlodowacenia głównych cieków wodnych jak w tym roku, ostatni raz był w 1982 r. W związku z tym większość osób, które dzisiaj pracują w służbach ratunkowych, nie przeżyło w swoim życiu zawodowym takiego problemu - powiedział Miller.
Jak zaznaczył, zagrożenie będzie zależało od scenariusza pogodowego na wiosnę. - Jeżeli będzie stopniowo podnosiła się temperatura i stopniowo będą schodziły śniegi, to zagrożenie nie przekracza zagrożenia standardowego dla tej pory roku. Natomiast jeśli dojdzie do szybkiego ocieplenia, co gorsza, połączonego z opadami ciepłego deszczu, to zagrożenie jest o wiele wyższe niż w zeszłym roku - dodał.
- Po ostatniej powodzi jesteśmy mądrzejsi, co wcale nie znaczy, że jesteśmy przygotowani na każdą powódź. Zinwentaryzowaliśmy przepisy, które należy zmienić, ale proces legislacyjny nie jest szybki, więc nie jestem w stanie zagwarantować, że nie natrafimy na problemy formalne przy następnych powodziach - podkreślił Miller.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24