Narodowy Fundusz Zdrowia zaniża koszty leczenia chorych na raka dzieci średnio o jedną trzecią - donosi "Dziennik". Aby móc dalej ich leczyć, szefowie szpitali zaciągają długi i grożą, że nie podpiszą kontraktów.
O zaniżeniu wyceny procedur o około 25-30 proc. onkolodzy dziecięcy alarmują od kilku tygodni - czytamy w "Dzienniku". Ich zastrzeżenia budzi obowiązujący od 1 lipca nowy system rozliczeń szpitali z NFZ, na podstawie którego leczenie dzieci jest kontraktowane tak samo, jak dorosłych.
- A leczenie dzieci, o czym NFZ dobrze wie, kosztuje 30 proc. więcej - mówi gazecie szefowa dziecięcej kliniki hematologii i onkologii we Wrocławiu prof. Alicja Chybicka. Z tego powodu szpital zadłużył się już na ok. 800 tys. zł. Fundusz nie chce finansować leczenia dzieci najnowocześniejszymi lekami, których nie ujął w swoich katalogach.
Fundusz obcina stawki na chemioterapię
Problemy z funduszem ma szpital kliniczny w Poznaniu, jedna z nielicznych w Wielkopolsce placówek, gdzie leczy się dzieci chore na nowotwory. Kierownictwo szpitala do dziś nie podpisało nowego kontraktu z NFZ.
Jego wicedyrektor Dorota Woźnicka tłumaczy "Dziennikowi" tę decyzję tym, że fundusz nie tylko obciął stawkę za dobę chemioterapii z 480 do 380 zł, ale nie chce też płacić za dni, które dziecko spędza w szpitalu między przyjmowaniem leków.
Podać dziecku chemię i odesłać do domu?
- To jakieś nieporozumienie. Chemioterapię podaje się w cyklach, co kilka dni. W tym samym czasie dziecko musi być w szpitalu na obserwacji, bo w każdej chwili mogą pojawić się powikłania. Nie możemy podać dziecku chemii i odesłać go do domu - twierdzi Dorota Woźnicka.
Kierownik działu organizacji pracy klinicznej w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka dr Leszek Szalak skarży się w rozmowie z gazetą, że fundusz nie będzie płacił też za kontynuację leczenia pacjenta, który ukończył 18 lat. - Na całym świecie jeśli pacjent leczy się z powodu nowotworu typowego dla wieku dziecięcego, terapię kontynuuje się bez względu na wiek pacjenta. Polska jest wyjątkiem - mówi Szalak.
"Cofamy się do lat 60-tych"
Kilka dni temu onkolodzy z całej Polski spotkali się, żeby ustalić wspólną strategię działania. - Jednym z postulatów był ewentualny bojkot umów z Funduszem - mówi dyrektor medyczny Szpitala Wojewódzkiego w Koninie Arkadiusz Kubacki.
Jak ustalił "Dziennik", już dwa miesiące temu krajowy konsultant w dziedzinie onkologii i hematologii dziecięcej Jerzy Kowalczyk ostrzegał resort zdrowia i NFZ przed zaakceptowaniem nowych zasad finansowania leczenia chorych na nowotwory dzieci. W piśmie, które Kowalczyk wysłał do szefa NFZ Jacka Paszkiewicza i minister zdrowia Ewy Kopacz, stwierdził, że nowe zasady grożą "cofnięciem się do lat 60.", kiedy szanse na przeżycie miało ok. 4 proc. dzieci chorych na ostrą białaczkę. Dziś odsetek ten sięga prawie 90 proc.
Do dziś ani ministerstwo, ani fundusz nie odpowiedzieli na pismo krajowego konsultanta. - Ktoś wreszcie musi poprawić ten dramatyczny błąd - mówi "Dziennikowi" Kowalczyk. W oficjalnym piśmie, jakie "Dziennik" otrzymał z NFZ, Fundusz deklaruje, że "jest gotów do rozmów i ewentualnych korekt" w płaceniu za leczenie chorych na raka dzieci.
Źródło: "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu