- Prezydent jadąc do Brukseli sam siebie upokorzył - uznał Tomasz Nałęcz, komentując w TVN24 wspólny wyjazd prezydenta i premiera na szczyt UE w Brukseli. - Jest pan politycznym stronnikiem jednej strony - ripostował Jan Rokita.
- Wiadomo, że w sprawach klimatycznych prezydent - (przyp. red.) nie zrobił nic. Zamiast być w Gdańsku, rozmawiać z prezydentem Sarkozy’m, z resztą premierów, wybrał egzotyczną podróż do Japonii – uważa Tomasz Nałęcz. Jak powiedział, "u mnie na wsi mówi się na krzywy ryj". - Nic nie zrobił w jakiejś sprawie, przyszedł, usiadł do stołu i konsumuje – stwierdził Nałęcz.
Rokita: wspólna reprezentacja najlepsza
Jan Rokita uważa jednak, że obecność prezydenta była uzasadniona. Według niego - wbrew temu, co wmawiają media – nie istnieje utrwalony zwyczaj konstytucyjny jeśli chodzi o reprezentację w Unii Europejskiej. – Ten zwyczaj stworzyli dopiero bracia – stwierdził. Według Rokity, dopiero gdy rządzili Kaczyńscy, "prezydent zaczął egzekwować faktyczną funkcję głowy państwa".
- Zamiast kibicować jednej stronie, warto analizować to, jaki typ reprezentacji w instytucjach unijnych jest najlepszy – powiedział Rokita. Według niego, najlepsza jest wspólna reprezentacja.
Nie zgodził się z tym Tomasz Nałęcz, który powiedział, że „nie może być obyczajów sprzecznych z konstytucją”. Według Nałęcza, politykę zagraniczną Polski sprawuje rząd. – Pan prezydent pojechał w sprawie, w której nic wcześniej nie robił, a mógł – powiedział. – i to jest na krzywy ryj – powtórzył jeszcze raz.
Sukces na szczycie
Na zakończonym w piątek unijnym szczycie przywódcy osiągnęli kompromis w sprawie walki UE ze zmianami klimatycznymi. Sukces obwieścili zarówno prowadzący negocjacje prezydent Francji Nicolas Sarkozy, jak i polskie władze, które wywalczyły dla Polski taryfę ulgową. - Skończyło się niewątpliwie naszym sukcesem. Została zachowana zasada jednomyślności w zakresie pakietu klimatycznego - powiedział po zakończeniu szczytu prezydent Lech Kaczyński.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24