W tym roku modny znicz musi mieć złocenie. Ceny największych z nich dochodzą do 30 złotych, ale w porównaniu z wiązankami za 150 złotych to i tak niewiele. By chryzantemy wyglądały tak okazale, trzeba je odpowiednio wcześniej wybudzić.
Według danych Polskiego Stowarzyszenia Kremacyjnego i Administratorów Cmentarzy, w Polsce jest około 1500 cmentarzy komunalnych, a na każdym z nich przeciętnie 10 tysięcy nagrobków. Zakładając, że na każdy z nich wydamy tylko 20 złotych, w sumie będzie to nas kosztować ponad 300 milionów złotych.
Porcelanowe, gazowe, elektryczne i giganty
Większość tej sumy zostanie przeznaczona na znicze, chryzantemy i wiązanki. - Wybór taki, że aż się w głowie kręci - cieszy się pan Mieczysław, który na 6 grobów wydał w tym roku 270 złotych.
- Mamy znicze porcelanowe, gazowe, elektryczne - zachęca go do kolejnych wydatków pan Władysław, sprzedawca zniczy, który ustawił się przy wjeździe na giełdę kwiatową przy ul. Bakalarskiej w Warszawie.
Ma też znicz-gigant, trzymany przez gipsowego anioła. Wielkości średniej pizzy, ale przynajmniej płomień widać. Producenci zniczy przez dwa tygodnie muszą zarobić pieniądze na cały rok. - Pracujemy na trzy zmiany, żona śpi tylko wtedy, kiedy gdzieś jedziemy samochodem, ja od dwóch dni nie śpię wcale - zdradza pan Jerzy z Łowicza wyciągając z furgonetki palety zniczy, które właśnie dostarcza detalistom.
Zdalene sterowanie chryzantemami
Ogrodnicy, którzy specjalizują się w produkcji chryzantem twierdzą, że wyjdą na swoje jeśli w hurcie sprzedadzą je powyżej dziesięciu złotych za sztukę. Praca nad roślinami zaczyna się w maju - wtedy wysadza się je na pola.
Po pewnym czasie wracają do szklarni. - Możemy nimi sterować! - mówi tajemniczo Henryk Szafrański, ogrodnik z Sandomierza. Tajemnica polega na odpowiednim przykrywaniu chryzantem folią. - Robimy tak, żeby im się wydawało, że mają krótszy dzień. Folię odsłaniamy o dziewiątej rano, a przykrywamy o 18. - zdradza tajniki sztuki pan Henryk. - Potem jak odkryjemy na kilka dni, to kwitną.
Dwutygodniowy utarg pan Henryk ocenia wstępnie na około 50 000 złotych. Musi mu wystarczyć na cały rok.
Cmentarne promile i nagrobne ogniska
Inspiracji dla przycmentarnych biznesmenów postanowiliśmy poszukać u etnologa, Tadeusza Baraniuka z Uniwersytetu Warszawskiego. Zapytaliśmy go, jakie zwyczaje z dawnych można byłoby spróbować przywrócić - i może skomercjalizować: - Pierwotnie obchód wiązał się z dwiema najistotniejszymi rzeczami, to znaczy z ogrzaniem zmarłych i dostarczeniem im pożywienia - tłumaczy badacz kultur słowiańskich.
- W dni zaduszne, jak również w Wigilię na grobach i na oknach stawiano też kieliszki z alkoholem. Najczęściej z wódką. Ta tradycja do dziś jest żywa w Karpatach Ukraińskich. Czy dziś może stać się inspiracją? Biorąc pod uwagę sukcesy w handlowym przeszczepianiu na polski grunt tradycji Halloween szanse chyba są...
Okazuje się, że również tradycja palenia zniczy wywodzi się ze zwyczajów pogańskich. Do końca XIX wieku żywa była tradycja palenia ognisk w miejscach gdzie pochowani zostali ludzie, którym nie było dane spocząć na cmentarzu. Każdy przechodzień na znak żałoby rzucał w to miejsce gałązkę. Sformowane z nich stosy były podpalane raz w roku - właśnie w dzień zaduszny.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl