- Siedzieliśmy przy stole, kiedy otrzymaliśmy wiadomość o obaleniu muru. Nie wierzyliśmy. Wsiedliśmy w Wartburga i pojechaliśmy. Nie da się opisać tego co zobaczyłam - wspomina nasza internautka Barbara, która 20 lat temu razem z 10-letnim synem była świadkiem upadku muru. Takich "polskich" historii niemieckiego zjednoczenia jest dużo więcej. Czekamy na Wasze wspomnienia.
Kiedy mur berliński jeszcze stał, po jego zachodniej stronie powstało wiele antysowieckich obrazów. Z kolei kiedy upadł, jego kawałki stały się chodliwą pamiątką dla turystów. Można było kupić je na ulicy, ale też i w specjalnych zestawach - z modelem Trabanta.
Pamiątkowy "Trabi" z gruzem i drutem
"Mieszkałam w Berlinie kiedy mur upadał, na moich oczach tworzyła się nowa historia Berlina" - wspomina internautka Ewelina. "W tym czasie pracowałam w firmie, która wysyłała kawałki muru po świecie. A moim zadaniem było właśnie składanie takich pamiątek po murze - czyli kawałka muru, drutu i symbolu DDR: Trabanta - w pudełka" - pisze dalej. Po fragmenty muru do upominkowych zestawów jeździli także nasi rodacy.
Z kolei pan Franciszek, który pracował przy burzeniu muru, napisał do nas, iż na pamiątkę zatrzymał sobie aż sześć kilogramów prętów zbrojeniowych, które następnie rozdał swoim znajomym.
"Nie wierzyliśmy"
Pani Barbara zostawiła sobie zdjęcia i bardzo radosne wspomnienia. - Ja, wtedy z moim 10 letnim synem wybrałam się do Berlina wschodniego, do mojego kolegi nauczyciela. Siedzieliśmy przy stole, kiedy otrzymaliśmy wiadomość o obaleniu muru. Nie wierzyliśmy. Gerhard zaczął dzwonić do znajomych aby potwierdzić tę informację , nie wszyscy potwierdzali, nie wierzyli, że to możliwe! W końcu wsiedliśmy w jego Wartburga i pojechaliśmy do miasta (mieszkałam nad Muggelsee). Nie da się opisać tego co zobaczyłam. Cieszyłam się razem z moimi niemieckimi przyjaciółmi. Dla mnie osobiście było to ogromne przeżycie, (...) a mój syn pamięta to wydarzenie bardzo dobrze do dzisiaj - pisze na platformę "Kontakt TVN24" pani Barbara.
- Ja miałem wtedy 18 lat. Pamiętałem tysiące, dziesiątki tysięcy ludzi na ulicach Berlina, w sklepach, na stacjach metra i kolei podziemnej U-Bahn i S-Bahn - wspomina z kolei ~Waldek. - Kiedy zniknął strach, wyszli ludzie. Mur był kruchy, trzymał się tylko na tym strachu - dodaje internauta Piotr, który 20 lat temu również był w Berlinie.
Była Dezaprobata
Pani Grażyna w 1985 roku mieszkała w Berlinie Zachodnim razem ze swoją 5-letnią córką. Na murze dostrzegła wiele różnego typu malunków wyrażających sprzeciw wobec działań komunistów ze wschodu. "Widać dokładnie, że już wtedy na 4 lata przed upadkiem muru Polacy wyraźnie wyrażali swoje niezadowolenie i dezaprobatę" - pisze na platformę Kontakt TVN24 o jednym z napisów o dość dosadnej treści Polka.
"Dziękuję rodzicom"
Pan Artur w Berlinie znalazł się w przełomowym czasie jako dziecko. "Miałem 7 lat. W tym czasie rodzice bez skutku próbowali mi wytłumaczyć to, co tam się działo, lecz teraz dziękuję im za to, że zabrali mnie w to miejsce, gdzie ludzie z kilofami w ręku próbowali odłupać z muru co tylko się da - robiąc największą bezkrwawą demolkę XX wieku" - wspomina internauta.
"Burzyłem go małym metalowym dłutkiem i młoteczkiem"
"Miałem akurat 5 lat i pojechałem odwiedzić tatę, który pracował na kontrakcie w Berlinie Zachodnim" - napisał na platformę Kontakt TVN24 Wojtek. "Poszliśmy pod mur i burzyłem go małym metalowym dłutkiem i młoteczkiem. W tym doniosłym momencie dziejowym miałem czerwone rękawiczki z bałwanem i czerwony szalik. Odłupane kawałki podzieliłem po całej rodzinie. Kilka mam jeszcze do dzisiaj. Tata mnie podsadził i wlazłem w dziurę w murze, przez którą było widać tę smutniejszą, dedeerowską stronę" - opisuje swoje spotkanie z berlińskim murem Wojtek.
"Rozwalimy!!!"
"W wakacje 1989 r. byłem wraz z rodziną u siostry , która mieszkała w tym czasie w Berlinie Zachodnim. Na pamiątkę zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia pod słynnym murem berlińskim" – wspomina pan Piotr. Po jakimś czasie – już po zburzeniu muru – pan Piotr wywołał zdjęcia z tej wycieczki. "Jakie było nasze zdziwienie, kiedy na jednej z fotografii na tle muru, pośród różnego rodzaju graffiti, można było dostrzec proroczy jak się okazało napis w języku polskim: I TAK CIĘ ROZWALIMY!!!" – pisze internauta.
Zamiast czystych ulic - puszki po piwie
Z kolei pan Stanisław świadkiem upadku muru berlińskiego był zupełnie przypadkiem. "Wpadliśmy z kolegami na pomysł pojechania na wycieczkę do Berlina Zachodniego. Jeden z nas nigdy nie widział Zachodniej Europy, opowiadaliśmy mu o czystych ulicach, pełnych sklepach, itd." – pisze internauta. "Przyjechaliśmy do Berlina, a tu butelki po szampanie na ulicach, puszki po piwie, tłumy ludzi, kolejki pod sklepami i miejscami typu porno-kino… W sklepach, szczególnie tych tańszych, pusto…" – wspomina pan Stanisław. Jak dodaje, potem wyjaśniło się, co było przyczyną takiego poruszenia. "Okazało się, że właśnie jest wyłamywana symboliczna, pierwsza płyta muru. Przestaliśmy pod murem cały dzień razem z innymi, wśród okrzyków ‘Mauer muss weg!’. Widzieliśmy jak ze strony wschodniej próbowano uniemożliwić akcję, m.in. przecięto palnikiem łańcuch założony na płytę. Wszystko filmowała telewizja CNN. Udało nam się być uczestnikami historycznego momentu" – opowiada internauta.
"Wołali: precz z murem!"
"Dokładnie 5. listopada urodziła się córeczka Camila. Nigdy nie przypuszczałem, że będzie wychowywana w wolnym bez muru Berlinie. Jak się dowiedziałem wieczorem, że mają otworzyć granicę, to wsiadłem w mojego mesia i pojechałem pod bramę brandenburska. Było pełno policji i ludzie... na murze. Podszedłem i od razu wciągnęli mnie na górę. Wołali: precz z murem!( Der Mauer muss weg!!). Kilka osób miało młotki i spontanicznie tłukło ten znienawidzony beton. Bardzo duże emocje towarzyszyły i udzielały się nam wszystkim" - pisze z kolei Jurek z Berlina.
"Ludzie z obu stron Niemiec do końca nie wierzyli, że połączenie dwóch stron może się ziścić"
Jako wówczas 16-letni chłopiec, pan Dariusz przebywał przy murze codziennie od 7 rano do godzin nocnych. "Zajmowałem się wypożyczaniem młotków, przecinaków. Tą formą zarobku zajmowało się ok. 20 Polaków i jeden DDR-owiec, który dołączył na miesiąc przed koncertem 'The Wall' w Berlinie. Policja RFN nie raz przepędzała nas spod przejścia granicznego amerykańsko-angielsko–francuskiego - największego w Berlinie. Na noc udawaliśmy się U-Bahnem na kwaterę w Berlinie, do Karola, za którą płaciliśmy 5 marek. Moim zdaniem ludzie z obu stron Niemiec do końca nie wierzyli, że połączenie dwóch stron może się ziścić. Fala ludzi ze Środkowej Europy przebudziła Niemców" - wspomina Dariusz.
"To potwierdzenie naszych marzeń, że komuna naprawdę się na zawsze skończyła"
"Radość była ogromna, łzy szczęścia, potwierdzenie naszych marzeń, że komuna naprawdę się na zawsze skończyła. To było piękne!" – tak upadek berlińskiego muru wspomina jedna z naszych internautek. Z kolei pan Grzegorz pisze: "20 lat temu mieszkałem w Berlinie i byłem pod Bramą, kiedy walił się mur, a trabanty przejeżdżały na zachodnia stronę i byty oblewane szampanem". "Była to niezwykła noc, ale następne dni juz euforia minęła i zachodni Niemcy zaczęli trzeźwo patrzeć na to, co się stało, zaczęli liczyć, liczyć i zachwyt mijał" – dodaje. Według niego, przez ostatnie 20 lat różnice między "osis" i "wesis" się nie zatarły, a byli mieszkańcy NRD wciąż nie do końca czują się "u siebie" w zjednoczonych Niemczech.
Podobnego zdania jest pan Andrzej. "Dwadzieścia lat temu mieszkałem w akademiku Politechniki Krakowskiej razem z dwoma Niemcami z Drezna. Byli u nas na jednym semestrze na stypendium. Widzieli w TVP jak ich rodacy przepływają na materacach Odrę, jak stoją pod ambasadą RFN, później z otwarta buzią patrzyli, jak specjalne pociągi PKP wywoziły tych ludzi do RFN. Patrzyli i pytali: po co i w czyim interesie Polacy robią taką mistyfikację" – wspomina.
Łęcka i studenci z Niemiec
Polscy studenci próbowali swoim kolegom tłumaczyć, że nie ma mowy o fałszerstwie, ale ci nie dawali się przekonać. Ani na trzeźwo, ani po śliwowicy. "Kolega z Łącka ( nie musze mówić co ze sobą przyniósł) zaprosił mnie i kolegów z NRD na kolację do swego pokoju. Tam po polsku spiliśmy Niemców, żeby może po pijaku mówili jakimś ludzkim językiem" – wyjaśnia ówczesną strategię perswazyjną pan Andrzej. Nawet śliwowica nie pomogła - Niemcy pozostali przy swoim zdaniu.
"Przed ostatnim kieliszkiem Łąckiej, zanim polegli, zdążyli powiedzieć, że ewentualnie to oni nic do zjednoczenia Niemiec nie mają, ale pod warunkiem, że RFN wprowadzi u siebie socjalizm. Byliśmy zdruzgotani, bo to chyba szczere było" – wspomina.
I dodaje: "Kilka tygodni później runął Mur, a oni dalej nie wierzyli naszej telewizji. Pojechali w szoku do Drezna kilka dni po tym cudzie. Głowę bym dał, że oni się nie cieszyli. Na nas, zachłyśniętych wolnością i euforią, patrzyli jak na idiotów" – ocenia.
Bali się, że ich cofną
Inne wspomnienia ma internauta podpisująca się „głupia i brzydka": "Widziałam jak przez obalane mury, między szczeliny, wciskali się ludzie, by jak najszybciej przejść na druga stronę. Wyglądało to tak, jakby obawiali się, że za chwile ktoś krzyknie HALT" - opisuje.
"Zbyniek" z kolei obserwował masową ucieczkę Niemców z Węgier. "W tym czasie pracowałem na Węgrzech w kopalni uranu i miałem tę przyjemność widzieć setki porzuconych trabantów i ludzi zmierzających pociągami do granicy austriackiej. Oraz doczekać się decyzji władz węgierskich, że do uciekinierów z byłej NRD nie otworzą ognia w czasie forsowania granicy węgiersko-austriackiej. Opowieść głosiła, że nastąpiło to po tym, jak niedoinformowany żołnierz węgierski otworzył ogień i zabił wiele osób" - dodaje.
Nawet DJ płakał
W listopadzie 1989 roku w Berlinie był też nasz internauta Staszek: "Pracowałem jako muzyk w knajpie. (…) Najbardziej wzruszającym momentem było ogłoszenie przez szefa lokalu, w którym pracowałem, że właśnie otwarto mur berliński. Wszyscy wstali, bili brawo, większość płakała, nawet DJ. Płakał bo miał rodziców w Berlinie Wschodnim. To były prawdziwe łzy szczęścia" - wspomina.
"To było piękne!"
Internautka Magda, która w Berlinie Zachodnim mieszkała już od 1985 r., też pisze o łzach szczęścia: "Radość była ogromna, łzy szczęścia, potwierdzenie naszych marzeń, że komuna naprawdę się na zawsze skończyła. To było piękne! Mieszkałam w Tiergarten, w budynku niemal obok muru. Szampan lał się strumieniami, a nieznajomi stawali się przyjaciółmi, wszyscy płakali" - wspomina.
Polak lepszy od Enerdowca
„Zbieracz Chmielu” wspomina z kolei swoją rozmowę z Niemcem, u którego pracował na Jeziorem Bodeńskim: „Po upadku muru, przy pożegnaniu szef powiedział z żalem: - Pewnie więcej już nie przyjedziesz do mnie do pracy. - Dlaczego? - Bo jak mur upadł, to teraz u was będzie tak jak u nas. - To może NRD-owcy przyjadą? - Nie chcę nawet 10 NRD-owców za jednego Polaka...” I rzeczywiście – jak pisze „Zbieracz Chmielu” - więcej do pracy w Niemczech nie pojechał. Ale niedawno, po 20 latach, odwiedził znajome gospodarstwo. Dawny właściciel już nie żyje, a jego syn chmiel zamienił na agroturystykę. "Przywitaliśmy się serdecznie po 20 latach. Przenocowałem u niego. Nie chciał przyjąć pieniędzy. Mur upadł" - pisze "Zbieracz Chmielu".
Pumy, Adidasy i Levisy
Sławek wspomina pierwszy dzień po upadku muru w niemieckiej szkole, do której chodził. - Rano o 7.00 przyszedłem do szkoły, stałem na dziedzińcu, nie było kompletnie nikogo. (…) Dopiero ok. 13-14 zaczęli się schodzić pozostali uczniowie, mieli bardzo dużo zakupów z Berlina Zachodniego. O 14.00 zaczęliśmy lekcję z historii, prowadził ją dyrektor szkoły. Kiedy wszedł do klasy panowała kompletna cisza, pierwsze co powiedział dyrektor, to kazał wszystkim wyrzucić przyniesione rzeczy, głównie ubrania: spodnie Levisy i buty Nike i Pumy” – wspomina Sławek.
"Szok!"
Pan Jerzy pamięta swoją podróż do Niemiec maluchem. "Jechałem przez NRD do RFN uzbrojony we wszelkie dokumenty i wschodnie marki, za które trudno było zatankować. Zatrzymałem się w jakiejś miejscowości, żeby spróbować coś zjeść za te niechciane pieniądze. Nieświadomy tego co się dzieje w sąsiednim Berlinie wchodzę do knajpy i zamiast ponurych NRD-owców widzę nienaturalnie wesołych ludzi, życzliwie nastawionych do niedawno znienawidzonego Polaka. Domino zaczęło się walić. Szok!" - wspomina.
Dziękujemy za Wasze relacje, czekamy na kolejne. Przesyłajcie je na kontakt@tvn24.pl
Źródło: Kontakt TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Internauci Krzysztof, Franciszek i Grażyna