Wesołe miasteczko w Wolborzu mimo niedzielnego wypadku z udziałem dwóch dziewczynek nie zostanie zamknięte. Burmistrz Wolborza Elżbieta Ościk twierdzi, że przyczyną nie była zła organizacja wesołego miasteczka. Zaś właściciel nie ma sobie nic do zarzucenia.
W niedzielę po godz. 20 dwie ok. 10-letnie dziewczynki zostały ranne, gdy wypięły się dwa wagoniki kolejki górskiej w wesołym miasteczku.
Jak relacjonowali policjanci, wypięły się dwa ostatnie wagoniki kolejki górskiej, które następnie gwałtownie zahamowały. Dziewczynki siedzące w jednym z wagoników uderzyły twarzami o barierkę zabezpieczającą. Lekkich obrażeń doznali także kobieta i mężczyzna z drugiego wagonika. Ranni trafili do szpitala.
- Być może była to złośliwość rzeczy martwych. Na ten temat mają się wypowiadać fachowcy, nie ja. Natomiast proceduralnie nie sadzę, żeby były błędy - mówi dziś burmistrz Wolborza Elżbieta Ościk.
Właściciel, który niechętnie rozmawiał z reporterem TVN24, nie ma sobie nic do zarzucenia. - Oceniam, że jest bezpiecznie, mamy wszelkie pozwolenia - stwierdza właściciel. Jak dodaje, "wszystko ma prawo się wydarzyć" - i dlatego wesołe miasteczko pozostanie czynne.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24