To walka o nasze podstawowe prawa, ale też o bezpieczeństwo naszych dzieci - mówiła aktorka Maja Ostaszewska, komentując w "Faktach po Faktach" w TVN24 Czarny Piątek - protest, którego uczestnicy sprzeciwiali się zaostrzeniu prawa aborcyjnego. - Aborcja to dla mnie temat graniczny - podkreśliła Ostaszewska.
Warszawski ratusz ocenił w piątkowy wieczór, że w manifestacji w stolicy wzięło udział nawet 55 tysięcy osób.
W ocenie Ostaszewskiej "liczba osób była ogromna". - Czułam, że tak się stanie. Sama byłam na tej manifestacji i fantastyczne było to, że w tym marszu szły całe rodziny, kobiety, mężczyźni, niektórzy byli ze swoimi dziećmi. Ta walka o nasze podstawowe prawa człowieka to też walka o bezpieczeństwo naszych dzieci - stwierdziła aktorka.
Uznała, że w polskim społeczeństwie w tych kwestiach doszło do otwarcia "nowego rozdziału". - Nawet w chwili, kiedy się pojawiają spory, to dyskutujemy, jest to żywy temat. Fantastyczne jest to, że dzisiaj na ulicy widziałam bardzo dużo młodych ludzi, do protestów dołączyli też studenci. To jest nie do przecenienia, bo przecież walczymy o nich, o to młodsze pokolenie. Ja wychodzę na ulicę z myślą o mojej ośmioletniej córce i o dziesięcioletnim synu. Nie chcę, żeby żyli w państwie, w którym zniewala się połowę społeczeństwa - mówiła.
Oceniła, że w działaniach partii rządzącej jest "bardzo wiele cynizmu". - (PiS - red.) spłaca teraz dług oczekiwania i stoi w rozkroku. Z jednej strony chce zadowolić episkopat i ojca (Tadeusza - red.) Rydzyka, a z drugiej strony patrzy na to, co się dzieje na ulicach. Nie do końca wierzę w ich szczerość ideologiczną - mówiła Ostaszewska.
- Państwo musi być neutralne, Polska jest państwem świeckim. Państwo i prawo nie może zajmować się moralnością i światopoglądem obywateli. Musi zapewnić bezpieczeństwo prawne i zdrowotne - dodała.
"Pierwszy krok, po którym pójdą następne"
Maja Ostaszewska mówiła, że w jej odczuciu aborcja to "temat graniczny".
- Możemy się sprzeczać, każdy ma prawo do swojego indywidualnego światopoglądu, ale to są sprawy podstawowe. Całkowity zakaz aborcji jest łamaniem podstawowych praw człowieka - podkreśliła.
Na uwagę prowadzącej program Katarzyny Kolendy-Zaleskiej, że projekt "Zatrzymaj aborcję" znajdujący się obecnie w Sejmie nie przewiduje całkowitego zakazu aborcji, aktorka odpowiedziała, że "ten projekt to próba zrobienia pierwszego kroku, po którym pójdą następne".
Zdaniem Ostaszewskiej wprowadzenie nowych przepisów zlikwidowałoby możliwość przejścia badań prenatalnych.
- Zaawansowane badania prenatalne, tak zwane inwazyjne, zawsze mają maleńki procent niebezpieczeństwa, że dojdzie do poronienia. Lekarze będą się bali ryzyka, a to często są badania ratujące zdrowie i życie dziecka. To zniknie i moim zdaniem doprowadzi do tego, że będzie jeszcze mniej dzieci w Polsce. To kompletny absurd - oceniła.
"Nic nie jest narzucone"
- Dzisiaj nie walczymy o liberalizację prawa aborcyjnego. Mówimy o czymś, co sprawi, że kobiety będą całkowicie zniewolone - stwierdziła.
Zdaniem aktorki "nawet w przypadku liberalizacji tego prawa nikomu nic nie jest narzucone".
- Jeśli kobieta decyduje się na ciąże nawet przy wadach letalnych, może ją kontynuować. To samo dotyczy in vitro. Jeśli ktoś nie wierzy w in vitro, nie musi z niego korzystać, ale nie wolno odbierać ludziom szansy na to, żeby mieli dziecko - zaznaczyła Ostaszewska.
Autor: ads/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24