Dyrektorzy szpitali twierdzą, że lekarze specjalnie przyjmowali pacjentów, by szpital był pełen, kiedy odejdą z pracy - stwierdził minister zdrowia Zbigniew Religa w "Magazynie 24 Godziny" TVN24. Lekarze zaprzeczają i podkreślają, że tylko oni są odpowiedzialni za zdrowie pacjenta.
Lekarze z radomskiego Szpitala Specjalistycznego, którym upłynął termin wypowiedzeń, nie przyszli dziś do pracy. Czy można było wcześniej wstrzymać przyjmowania pacjentów do szpitali? Według ministra Religi, który powołał się na relacje dyrektorów placówek - nie.
- Cytuję, co usłyszałem. Że lekarze na izbie przyjęć przyjmowali każdego pacjenta, żeby szpital był pełen, kiedy odejdą z pracy - mówił Zbigniew Religa. Dodał, że nie chce używać słowa "złośliwość", ani nie chciał oceniać tych informacji. - Ja tylko mówię, co słyszałem - zastrzegł.
Słowom ministra zdrowia zaprzeczył doktor Julian Wróbel, z Komitetu Strajkowego w Radomiu: - Absolutnie tak nie było - powiedział Wróbel. - Tu, w Radomiu, powołano zespół reagowania kryzysowego – naszym zdaniem nielegalny. I ten nielegalny zarząd kryzysowy wydawał nam polecenia o nieprzyjmowaniu pacjentów. Ale po informacji, że trzeba ograniczyć przyjęcie, nie było absolutnie informacji dokąd tych pacjentów odsyłać - wyjaśniał lekarz.
Dodał, że pacjenci byli normalnie leczeni i hospitalizowani. - Przecież o takim pacjencie decyduje lekarz i odpowiedzialność spada tylko na niego - podkreślił Wróbel. - Jeżeli pacjent wymagał opieki szpitalnej, to lekarz dyżurny go przyjmował, jeżeli hospitalizacji nie wymagał, to był odsyłany do domu - dodał.
"Przyjąłbym lekarzy z powrotem do pracy" Religa przyznał, że jako niezadowoleni pracownicy, lekarze mają "pełne prawo" strajkować i domagać się podwyżek: - Gdyby pani rozmawiała z profesorem Religą, to bym ocenił moralnie tych lekarzy, ale rozmawia pani z ministrem - zwrócił się do prowadzącej Justyny Pochanke minister.
Dodał, że jako dyrektor szpitala, przyjąłby z powrotem lekarzy, którzy złożyli wymówienia. - Dziś prosiłem dyrektorów szpitali, żeby ich z powrotem przyjęli - powiedział szef resortu zdrowia.
Minister twierdzi, że lekarzom w Radomiu dyrekcja szpitala zaproponowała lekarzom z drugim stopniem specjalizacji wynagrodzenie w wysokości 8 tys. zł przy sześciu godzinach pracy dziennie i trzech dyżurach w miesiącu. Tymczasem - według ministra - lekarze zażądali 16 tys. zł.
Julian Wróbel zaprzecza: - Ta oferta była modyfikowana. Zaproponowano nam kontrakt za sześć godzin pracy dziennie i dyżury, ale nie było mowy o liczbie tych dyżurów. Nikt tego nie uściślał - mówił. Zaprzeczył też jakoby lekarze żądali 16 tys. zł wynagrodzenia.
Wróbel zaznaczył, że lekarze domagają się 5600 zł brutto dla medyków bez specjalizacji i około 8 tys. zł brutto dla tych ze specjalizacją. Przyznał jednak, że 8 tys. zł, to - jak się wyraził - "bardzo rozsądne pieniądze" i że negocjacje o takich wynagrodzeniach lekarze z Radomia mogą rozmawiać.
Wróbel podziękował też ministrowi Relidze, że przyjechał do strajkujących w miniony piątek: - Pan minister wniósł w nasze rozmowy z dyrekcjami dużo świeżego powietrza. Wreszcie zaczęły się sensowne i konkretne rozmowy - powiedział.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24