IPN bierze odpowiedzialność za tezy książki Cenckiewicza i Gontarczyka o Wałęsie - potwierdził w RMF FM prezes Instytutu Janusz Kurtyka. Prezes IPN przyznał wprawdzie, że nie ma w niej stuprocentowego dowodu na to, że to właśnie Lech Wałęsa był „Bolkiem”, ale tylko dlatego, że „tego typu dokumenty zostały starannie na początku lat 90. wyprowadzone”.
- (..) pan Lech Wałęsa był na początku lat 70. zarejestrowany jako tajny współpracownik. Zachowała się dokumentacja będąca następstwem tej rejestracji - mówił Kurtyka, którego zdaniem książka historyków IPN "jest działem naukowym, produktem wolności badań i słowa, i odpowiada na olbrzymie zapotrzebowanie społeczne".
Kurtyka zdziwił się również, że "nikt nie pokusił się do tej pory o to, żeby tak naprawdę zebrać wszystkie dokumenty, zanalizować je, poddać krytyce i przedstawić opinii publicznej".
Dokumenty wyprowadzone
Prezes IPN bronił naukowej wartości książki mówiąc, że znajdują się w niej dowody źródłowe o współpracy Lecha Wałęsy z SB. Pytany, czy nie przeszkadza mu, że w książce nie ma dokumentu z podpisem Wałęsy, ani jego zobowiązania współpracy, ani pokwitowania odbioru pieniędzy, odpowiedział: - Dlatego, że dokumenty tego typu zostały starannie na początku lat 90. wyprowadzone – jak to piszą autorzy – spod dyspozycji Urzędu Ochrony Państwa.
Wałęsa był na pewno "Bolkiem"
Kurtyka zdecydowanie wykluczył, by powiązanie "Bolka" i Wałęsy było błędne. - Z dokumentacji przedstawionej przez autorów i z ich argumentacji jednoznacznie wynika, że jest to wykluczone - mówił prezes, dodając, że "ma takie przekonanie".
Szef Instytutu przyznał jednak, że książka Cenckiewicza i Gontarczyka "podszyta jest emocjami": - Tak, sądzę, że rzeczywiście te emocje niekiedy dochodzą do głosu, ale to nie może być zarzut wobec ustaleń merytorycznych tej książki.
Źródło: RMF FM, TVN24