W najbliższym czasie Beata Kempa (PiS) doniesie do prokuratury na szefa komisji hazardowej. Chodzi o rzekome wywieranie przez Mirosława Sekułę (PO) nacisków ws. wymazania nazwiska Schetyny z wniosku o bilingi rozmów - poinformował w programie "Kawa na ławę" Jacek Kurski (PiS). Na to Sławomir Nitras (PO) przypomniał, że Kempa przekonała jednak Sekułę i wniosek przyjęto.
Według relacji Kurskiego, szef komisji hazardowej wezwał Beatę Kempę (wówczas członka tej komisji) na nieformalne spotkanie. Podczas rozmowy Sekuła chciał "zmusić" posłankę do wykreślenia z wniosku o bilingi Grzegorza Schetyny. (Były wicepremier stracił stanowisko w wyniku afery hazardowej.) - To były nieformalne naciski - stwierdził Kurski.
Działaniom wykluczonej z komisji posłanki dziwił się poseł PO, Sławomir Nitras. - Beata Kempa nie uległa i złożyła ten wniosek - podkreślił. Co więcej - mówił Nitras - w tej rozmowie Kempa przekonała Sekułę, by on też poparł wniosek o udostępnienie komisji bilingów rozmów wszystkich zaproponowanych przez nią osób.
Wniosek przeszedł mimo "nacisków"
O sprawie posłanka PiS informowała już w piątek, jeszcze przed wykluczeniem jej z komisji hazardowej. Powiedziała wówczas, że szef tej komisji Mirosław Sekuła (PO) na prezydium komisji w piątek o godz. 9.30 nakłaniał ją, by wykreśliła nazwisko Grzegorza Schetyny z wniosku o zabezpieczenie bilingów rozmów telefonicznych polityków i biznesmenów, których nazwiska padają w związku z tzw. aferą hazardową. Miał to motywować względami bezpieczeństwa państwa, ponieważ Schetyna dopiero niedawno przestał być wicepremierem i odszedł z rządu.
Mimo to jeszcze w piątek sejmowi śledczy przyjęli wniosek Beaty Kempy o zabezpieczenie i przekazanie komisji śledczej bilingów rozmów. Na liście "bilingowej" znaleźli się politycy: były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski, były wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna, były minister sportu Mirosław Drzewiecki oraz biznesmeni: Ryszard Sobiesiak i Jan Kosk. Wykaz bilingów obejmie rozmowy z telefonów prywatnych i służbowych w okresie od 17 listopada 2007 r. do 9 października 2009 r.
Posłowie przyjęli wniosek jednomyślnie.
PiS: Pozwiemy każdego, kto nas znieważy
Europoseł Kurski ostrzegł, że jego partia gotowa jest pozwać każdego, kto powie, że PiS miało jakikolwiek związek z aferą hazardową. W ten sposób zareagował na uwagę posła Nitrasa dotyczącą powodu wykluczenia posłów PiS, Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna z grona członków komisji. - Afera hazardowa kwitła już za czasów rządów PiS, kiedy Wassermann i Kempa byli ministrami - stwierdził Nitras.
Beata Kempa, a wraz z nią - Zbigniew Wassermann, zostali w piątek wykluczeni ze składu hazardowej komisji śledczej. PO argumentowała, że posłowie PiS muszą zostać przesłuchani przez komisję w charakterze świadków, bo w 2007 roku jako przedstawiciele rządu składali uwagi do projektu zmian w ustawie hazardowej. - Wykluczenie posłów PiS z komisji to skandal - oburzał się europoseł Kurski. Zapowiedział jednocześnie, że na prezydium Sejmu PiS będzie domagało się przywrócenia swoich posłów do komisji.
Decyzji tej bronił Nitras: - Nie może być tak, że ktoś jest świadkiem, a potem zasiada w komisji - stwierdził.
Z tą opinią nie zgodził się poseł PSL, Eugeniusz Kłopotek, który zaproponował kompromisowe rozwiązanie. Jego zdaniem, komisja najpierw powinna przesłuchać Kempę i Wassermanna jako świadków, a następnie włączyć ich z powrotem do grona członków komisji.
"Dalej już tylko grób"
Według Kłopotka, jeszcze lepszym wyjściem byłoby rozwiązanie komisji i przekazanie afery hazardowej wyłącznie w ręce prokuratury. - W piątek koledzy z PO wbili ostatni gwóźdź do trumny komisji hazardowej. Dalej już tylko grób - komentował poseł PSL. W jego ocenie, "styl kolegów z PO był fatalny". Dlatego zaapelował - w trakcie programu "Kawa na ławę" - o zakończenie prac komisji do marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego.
Pytany o powód nieobecności jednego z członków komisji, swojego partyjnego kolegi, Franciszka Stefaniuka podczas głosowania nad wykluczeniem posłów PiS - Kłopotek zapowiedział, że poseł sam się usprawiedliwi. Dodał, że w porządku obrad nie było punktu nt. odwołania członków komisji, więc poseł mógł o tym nie wiedzieć. - To posłowie PO wykorzystali sytuację - dodał.
W usprawiedliwienia te nie uwierzył jednak Jerzy Wenderlich (SLD). - Dogadaliście się z PO jak tę komisję ukatrupić w imię politycznych intencji zamazania sprawy - ocenił. Według niego, to "wielki wstyd", bo w ten sposób PO zrównała się z PiS pod względem politycznych standardów.
Podobnego zdania jest poseł Marek Jurek, szef Prawicy Rzeczpospolitej. Wykluczenie posłów PiS z komisji hazardowej to - jego zdaniem - dowód, na to, jak "ta komisja grzęźnie". – PO dezorganizuje prace komisji. To kompromitacja kultury politycznej PO - ocenił. Według niego, "ten ping-pong służy wszystkiemu, tylko nie wyjaśnieniu problemu afery hazardowej".
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24