Dwugłos w Kościele. Ksiądz na dywaniku za przeproszenie byłego prezydenta

komorowski-msza-16.jpg
komorowski-msza-16.jpg
Źródło: Fakty TVN

Ksiądz Aleksander Seniuk wyjaśnia, że został źle zrozumiany, ale i tak będzie musiał się tłumaczyć kardynałowi Kazimierzowi Nyczowi. Chodzi o słowa duchownego wypowiedziane podczas czwartkowej mszy w intencji Bronisława Komorowskiego i jego rodziny. Mówił on między innymi, że pod adresem byłego już prezydenta padło "wiele niesprawiedliwości, także bardzo podłych". Materiał "Faktów" TVN.

- Bije źródło o kościele otwartym! O kościele przyciągającym, a nie odpychającym - mówił Bronisław Komorowski 6 sierpnia. Tak były prezydent komentował czwartkową mszę w jego intencji, po której nie milkną komentarze.

Jeden Kościół, dwa głosy

- Nie może tak być, że księża biskupi wyrażają się krytycznie o działaniach Komorowskiego, bez względu, czy mają rację, czy nie, a księża którzy są podwładni mówią dokładnie coś innego - stwierdził ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Chodzi o księży, którzy odprawiali mszę i o to, że podczas niej przeprosili prezydenta Komorowskiego za to, co pod jego adresem mówią inni duchowni.

- W ostatnim czasie spotkało pana, panie prezydencie, wiele niesprawiedliwości, także bardzo podłych. I, niestety, były one wypowiadane przez ludzi, których nazywamy ludźmi Kościoła - mówił ks. Aleksander Seniuk, rektor warszawskiego Kościoła Sióstr Wizytek.

- Dobrze, że się znaleźli tacy księża, którzy w zastępstwie za biskupów przeprosili - ocenił Artur Sporniak z "Tygodnika Powszechnego". - Przeprosili między innymi za to, że za podpisanie ustawy o in vitro Episkopat bardzo ostro prezydenta Komorowskiego skrytykował.

Ostre słowa Episkopatu

„Grzech popełniony publicznie, jakim jest udział w stanowieniu prawa naruszającego godność życia ludzkiego, stanowi szczególną formę zgorszenia. Z tej racji, taka osoba powinna ze swej strony powstrzymać się od przystępowania do Komunii Świętej, dopóki nie zmieni publicznie swego stanowiska” - napisano w oświadczeniu Konferencji Episkopatu Polski. Na antenie Radia Maryja tymczasem porównano Bronisława Komorowskiego do Hitlera.

- To jest przeciwko tym słowom i tym posądzeniom, i tym obelgom, które były kierowane pod adresem Komorowskiego. I przeciwko tym, którzy uczynili sobie z niego cel oskarżenia go o apostazję czy herezję - w piątek tłumaczył przeprosiny ks. Kazimierz Sowa.

"(...) Nie jesteśmy episcopoi, my jesteśmy presbyteroi - kapłanami (...) i czujemy odpowiedzialność za te niesprawiedliwości rzucane na pana. (...) i mówię to w imieniu, myślę, wielu kapłanów - przepraszamy was, prosimy o wybaczenie nam i także tym wszystkim, którzy nie wiedzą, co czynią” - mówił ks. Seniuk.

Te słowa dla wielu duchownych były jednak przede wszystkim dowodem na sprzeciwienie się swoim przełożonym, czyli biskupom.

Ksiądz się wytłumaczy

Później ks. Seniuk tak tłumaczył swoją wypowiedź w „Gazecie Wyborczej”. - Te słowa nie oznaczają przeciwstawiania się biskupom, tylko są sensownym rozróżnieniem w kontekście dalszych słów. Po reakcji zebranych w Kościele na słowa: "My nie jesteśmy episkopoi” natychmiast dodałem: "Chyba Państwo nie zrozumieliście moich słów".

Teraz o czwartkowe wystąpienia zapyta duchownego jego przełożony, metropolita warszawski Kardynał Kazimierz Nycz.

Autor: mm//plw / Źródło: Fakty TVN

Czytaj także: