Adam i Katarzyna Rymaszewscy z Łap od dwóch lat walczą o życie swego ciężko chorego syna. Ojciec dziecka pracuje od świtu do nocy, by choremu dziecko zapewnić jak najlepsze warunki. Niedawno dowiedział się od urzędników, że zarabia za dużo i zasiłek pielęgnacyjny, który otrzymuje rodzina, zostanie im odebrany. Ta urzędnicza decyzja to dla rodziców wielkie upokorzenie.
Nie chodzi, nie mówi, jest ciężko chory. Dwuletni Mateusz ma porażenie mózgowe, padaczkę i chore serce. Aby żyć potrzebuje specjalistycznej aparatury i stałej opieki. Rodzice zabrali chłopca ze szpitala i w domu stworzyli mu specjalne warunki. W jego pokoju główne miejsce zajmuje butla z tlenem, ssak, pulsometr, respirator i inhalator. Na drugim miejscu są zabawki, które mają pomóc zapomnieć o chorobie. "Luksusem" są dreny do ssaka - mówi Adam Rymaszewski.
Liczy się każdy grosz
Całodobową opiekę chłopcu zapewnia jego matka, pani Katarzyna. Kobieta zrezygnowała z pracy, by zaopiekować się swoim dzieckiem. Jedynym żywicielem rodziny jest mąż pani Kasi, Adam. To on ciężko pracuje, by starczyło na wszystkie "luksusy", a konkretnie na sprzęt podtrzymujący życie chłopca. Po pracy dorabia po godzinach. Rzeźbi w swoim warsztacie, bo dla rodziny liczy się każda złotówka.
"Chciałam dać mu odrobinę miłości"
Okazuje się jednak, że według urzędników z Ośrodka Pomocy Społecznej w Łapach rodzina ma za dużo luksusów. Kilka dni temu pani Rymaszewska dostała pismo z ośrodka pomocy społecznej. Według urzędników, dochód w rodzinie jest za duży, więc urząd odbiera zasiłek pielęgnacyjny przyznany matce na opiekę nad Mateuszem. Rodzice chorego chłopca są załamani. - Kara za to, że nie pozwoliłam własnemu dziecku umrzeć na oddziale, tylko wzięłam go do domu. I za jego cierpienia chciałam mu dać odrobinę miłości - mówi mama Mateusza.
MOPS: żyją w luksusach
Zdziwienie jest tym większe, że wzrost dochodu to jednorazowa sytuacja. Ojciec chłopca dostał podwyżkę w pracy i nagrodę jubileuszową – przyznawaną raz w życiu. Ale urzędnicy nie wzięli pod uwagę, że dzięki pieniądzom z zasiłku Rymaszewscy mają co jeść. Co miesiąc połowę swojej pensji ojciec musi przeznaczać na chorego synka, druga połowa to kredyt w banku – również na sprzęt dla dziecka. - Przecież ja tych kredytów nie brałem dla przyjemności, bo ja tam nie mam w domu luksusów. Bo nie można respiratora nazwać luksusem… Ja nie widzę tutaj ludzkiej mądrości, tutaj decyzję podjęły statystyki i komputer - Rymaszewski.
Według MOPS decyzja zapadła słusznie. - Rymaszewscy przekroczyli magiczną barierę 583 złotych na osobę w rodzinie – pomoc została zabrana. Bezwzględnie. Takie są przepisy! Jest kryterium określone w ustawie i tego kryterium nie można przekroczyć nawet o jeden grosz - mów pracownik MOPS.
Oddać syna, by mieć chleb dla starszych dzieci
Rodzice dziecka stoją teraz przed strasznym dylematem, bo żeby dwójka ich starszych dzieci mogła przeżyć - ukochanego syna muszą oddać do szpitala. Ta wizja przeraża zrozpaczonych rodziców. Mają jednak nadzieję, że Samorządowe Kolegium Odwoławcze, do którego się zwrócili, uchyli krzywdzącą urzędniczą decyzję.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24