Czy po ujawnieniu nowych stenogramów z kokpitu TU-154 rządowa komisja badająca przyczyny katastrofy wznowi działalność? Eksperci wskazują, że premier ma prawo to nakazać w przypadku pojawienia się nowych, istotnych faktów. Czy za takie można uznać wyniki prac biegłych z Krakowa? Płk Edmund Klich twierdzi, że "absolutnie nie". Przedstawiciele rządu na razie milczą.
- Zgodnie z rozporządzeniem wydanym kilkanaście dni po katastrofie smoleńskiej, zmieniającym wcześniej rozporządzenie Ministra Obrony Narodowej z roku 2004, premier rządu może wznowić postępowanie Komisji badającej wypadek jeśli wyjdą na jaw nowe okoliczności - twierdzi mecenas Piotr Schramm, specjalizujący się między innymi w zakresie prawa międzynarodowego. Jego zdaniem, jeśli ustalenia ekspertów krakowskiego instytutu uznać za mocne, "zasadnym jest rozważenie wznowienia prac polskiej komisji oraz wykonanie wszelkich działań prawnych oraz dyplomatycznych dla wznowienia prac Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK)".
O ocenę ustaleń krakowskich biegłych zapytaliśmy przedstawicieli rządu. Rzecznik ministerstwa spraw wewnętrznych Małgorzata Woźniak ucięła jednak, że "komisja, która działała pod przewodnictwem b. ministra Jerzego Millera, zakończyła swoje prace i ministerstwo dzisiaj nie będzie komentować nowych ustaleń ekspertów", działających na zlecenie prokuratury wojskowej".
Osobą, która może dokonać analizy ujawnionych w poniedziałek faktów - zgodnie z rozporządzeniem, o którym wspomina mec. Schramm - jest premier Donald Tusk. Rzecznik rządu Paweł Graś na razie jednak milczy w tej sprawie.
"Absolutnie nie ma podstaw"
Swoją ocenę prezentuje natomiast przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, płk Edmund Klich. W rozmowie z tvn24.pl były polski akredytowany przy MAK zaznacza, że po publikacji nowych stenogramów "nie widzi żadnych podstaw do wznowienia prac rządowej komisji".
- To nie są fakty, które zmieniałyby zasadnicze przyczyny katastrofy. I to niezależnie od tego, kto podawał wysokość na jakiej znajdował się samolot - zaznacza przewodniczący PKBWL.
Prokuratorzy pokazują nowe stenogramy
W poniedziałek prokuratorzy wojskowi ujawnili efekty wielomiesięcznych prac biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna z Krakowa. Eksperci nie przypisali w nich gen. Andrzejowi Błasikowi żadnej z zarejestrowanych wypowiedzi z kokpitu Tu-154M. Prezentujący te ustalenia śledczy stwierdzili jednocześnie, że prokuratura nie dysponuje opinią jednoznacznie wskazującą na to, że dowódca Sił Powietrznych był obecny w kabinie samolotu, który w kwietniu 2010 r. rozbił się pod Smoleńskiem. Zaznaczono jednak, że nie ma dowodów, które pozwalałyby jednoznacznie potwierdzić lub wykluczyć obecność generała w kokpicie.
Natomiast opublikowany w styczniu 2011 r. raport MAK kładł nacisk na błędy polskiej załogi, napisano też, że w kokpicie samolotu był obecny gen. Błasik. MAK uznał, że we krwi generała był alkohol. Według strony rosyjskiej dowódca Sił Powietrznych mógł wywierać nacisk na załogę.
Rodzina i prawnicy Błasika protestowali przeciw tym ustaleniom i żądali ich usunięcia. W rosyjskim dokumencie nie stwierdzono jakichkolwiek uchybień w pracy kontrolerów z wieży lotniska w Smoleńsku.
ODCZYT CZARNYCH SKRZYNEK WYKONANY PRZEZ BIEGŁYCH INSTYTUTU EKSPERTYZ SĄDOWYCH IM. SEHNA W KRAKOWIE LEGENDA DO ODCZYTU CZARNYCH SKRZYNEK
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24