Sypiące się tynki i grzyb na ścianach - do tych problemów mieszkańcy kamienicy przy ul. Mickiewicza w Białymstoku zdążyli się już przyzwyczaić. Teraz doszedł kolejny. Na podwórze ich kamienicy nie da się dojechać. Jak twierdzą, wszystko przez pobliską budowę. Fakty mówią jednak, że sami są sobie winni.
Mieszkańcy mają za złe księdzu, że ogrodzenie wokół budowy kościoła stoi tak blisko ich budynku, że trudno im wjechać na posesję. Większe samochody osobowe, czy dostawcze się nie mieszczą.
Powiedziałem proszę to zrobić, bo ja wszystkie kołki wypierniczę miesz
Po chwili przyznaje: - Troszkę w inny sposób mu to powiedziałem.
Ksiądz nie nie wie o problemie
Prawie codziennie z nimi rozmawiam, widzę ich. Są to jedni z moich najbliższych sąsiadów. Dlatego, kiedy tylko oni mówili, że chcą, żeby z tej strony był dojazd, to dojazd był zrobiony ak
Również miejscy urzędnicy nie potwierdzają wersji mieszkańców. - Sąsiedzi byli informowani o tym, jak będzie wyglądał projekt (inwestycji - red.). Mogli się z nim zapoznać. I nikt na etapie postępowania nie zgłaszał uwag do projektu - mówi Urszula Sienkiewicz-Nogal z Urzędu Miejskiego w Białymstoku.
- Ksiądz sobie, tamci sobie. A my tutaj jak na tym wygwizdowie - ripostuje Iwaniuk.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24