By dojść do swoich mieszkań, lokatorzy bloku przy ul. Wałbrzyskiej w Warszawie wjeżdżali na dach i szli drewnianą kładką do własnej klatki. Wszystko dlatego, że windy w bloku są remontowane, a budynek ma - bagatela - 10 pięter. Teraz mieszkańcy nie mają już nawet kładki.
Została zamknięta przez Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego, bo stwierdzono, że jest niebezpieczna. Mieszkańcy są oburzeni. Decyzja o zamknięciu przejścia przez dach - jak mówi rozmówca TVN24 - "uniemożliwia prawidłowe funkcjonowanie":
- Chodzę o lasce. Poza tym jest kwestia zakupów, targania wody oligoceńskiej - wylicza mieszkaniec siódmego piętra. Dodaje, że z kładki korzystał od dwóch tygodni, jak długo trwa remont windy.
Kładkę stworzyła spółdzielnia
O całej sprawie napisała w środę "Gazeta Stołeczna". "Podniebne" spacery zafundowała mieszkańcom spółdzielnia Służew nad Dolinką, która prowadzi największą w Warszawie operację wymiany wind. CZYTAJ WIĘCEJ
W bloku są trzy klatki schodowe, bez wspólnego przejścia, a każdy pion obsługuje tylko jedna winda. Żeby lokatorzy ze środkowej klatki, gdzie trwa właśnie montaż nowego dźwigu, nie musieli wchodzić na najwyższe piętra po schodach, spółdzielnia zainstalowała na dachu drewnianą kładkę. Ludzie wjeżdżali tam windami czynnymi jeszcze w innych klatkach i wędrowali po molo do swojej.
Remont ma się skończyć pod koniec sierpnia.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Kładka nad wieżowcem zamknięta /TVN24