Moje słowa zostały źle odebrane, nie chciałem nikogo obrazić - zapewniał w TVN24 poseł PiS Karol Karski, odnosząc się do swojej wypowiedzi "Herr Donald".
Polityk PiS przekonywał, że jego wypowiedź wzięła się z przekonania o szczególnych – choć oczywiście bez podtekstów – stosunkach między premierem Donaldem Tuskiem a kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
- Wiele razy akcentowano, że ich osobiste relacje będą dobre dla Polski. Nie należy się więc dziwić, że takie twierdzenia padły - powiedział Karski. - Ja rzadko się obrażam i apeluję, żeby nie robili tego inni – dodał.
Karski powiedział w środę w radiu TOK FM: "czekam aż kanclerz Angela Merkel zadzwoni do Donalda Tuska i mu powie: Herr Donald, spokój. Ten traktat musi być przyjęty. Trudno, jak nie będziesz mógł zrezygnować z Joaniny, to lepszy jest traktat z Joaniną niż jakikolwiek inny".
Dwóch prawników, pięć opinii
Karski odniósł się też do ekspertyz ws. prezydenckiego projektu ustawy o ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, podkreślając że je czytał i nie są one tak niekorzystne dla Lecha Kaczyńskiego, jak przekonuje PO.
– Okazuje się, że opinie są podzielone, jak to w świecie nauki. Tam, gdzie dwóch prawników, tam pięć opinii – stwierdził poseł PiS.
Karski powiedział, że opinie miały odpowiedzieć na dwa pytania. Czy prezydent ma prawo do wniesienia projektu ratyfikacyjnego? A także, czy ustawa może być uzupełniona o coś więcej niż upoważnienie prezydenta do ratyfikacji. – W przypadku pierwszego pytania jedni eksperci mówią, że nie, inni że prezydent ma takie prawo. Jeśli chodzi o drugie pytanie: tu dominuje pogląd, że nie można dołączać, choć pojawiła się opinia że wszystko należy rozpatrywać indywidualnie – powiedział dodając, że po spotkaniu prezydenta z premierem ws. Traktatu spodziewa się przełomu.
mac //tr
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24