Prezydent Sopotu Jacek Karnowski zawiadomił prokuraturę o możliwych przeciekach do "Rzeczpospolitej". Chodzi o kilkanaście materiałów opublikowanych przez dziennik, w których miało dojść do ujawnienia tajemnicy śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Apelacyjną w Gdańsku.
Jak poinformowała pełnomocnik prawny Karnowskiego mecenas Joanna Grodzicka, zawiadomienie dotyczy m.in. materiału, w którym "Rzeczpospolita" poinformowała o treści zarzutów, jakie zostaną postawione Karnowskiemu. Jak zaznaczyła, gazeta podała tę informację jeszcze zanim zarzuty zostały formalnie przedstawione prezydentowi Sopotu.
Część większego przecieku
Pismo Karnowskiego do Prokuratury Okręgowej w Warszawie zostało wysłane w poniedziałek i znajduje się w nim wniosek o dołączenie tej sprawy do postępowania, w którym badane będą okoliczności przecieku do "Rzeczpospolitej" fragmentów przesłuchania Ryszarda Sobiesiaka (o tym, która prokuratura miałaby zająć się tą sprawą, dopiero zdecyduje Prokuratura Krajowa).
- Sądzimy, że dołączenie skierowanego przez nas wniosku do wspomnianej sprawy przecieku do "Rz" będzie korzystne choćby ze względu na ekonomikę postępowań: obie sprawy dotyczą tego samego podmiotu - powiedziała Grodzicka.
Zarzuty dla prezydenta
Śledztwo w sprawie prezydenta Sopotu zostało wszczęte w lipcu 2008 roku po tym, jak trójmiejski biznesmen Sławomir Julke złożył zawiadomienie, w którym stwierdził, że Karnowski zażądał od niego łapówki w postaci dwóch mieszkań. Zdaniem biznesmena, który planował przebudować strych kamienicy w Sopocie, prezydent chciał dostać lokale jako zapłatę za pomoc w uzyskaniu od swoich urzędników koniecznych pozwoleń na przebudowę. Julke nagrał rozmowę z Karnowskim, a nagranie dostarczył śledczym.
W efekcie postępowania w styczniu ub.r. prezydent Sopotu usłyszał zarzut złożenia korupcyjnej propozycji. Śledczy zarzucili też Karnowskiemu przyjęcie korzyści majątkowej w wysokości ponad 70 tys. zł od miejscowego dilera samochodowego Włodzimierza Groblewskiego. Diler miał sprzedać prezydentowi po zaniżonej cenie (w sumie o 52,2 tys. zł) trzy auta, serwisować je za darmo (wartość usług oceniono na 17,1 tys. zł) oraz bezpłatnie wykonać w domu Karnowskiego prace remontowe warte 1,8 tys. zł.
Zdaniem prokuratury, kolejną łapówkę w postaci wykonanych bezpłatnie usług budowlanych o wartości 2 tys. zł Karnowski miał przyjąć od innego miejscowego przedsiębiorcy - Mariana D.
Śledczy zarzucili też Karnowskiemu, że w 2007 roku, przed przetargiem na samochody dla magistratu, złożył fałszywe oświadczenie, w którym stwierdził, że z firmą prowadzoną przez Włodzimierza Groblewskiego nie łączą go stosunki, które mogą budzić wątpliwości co do jego bezstronności wobec tej firmy. Prezydent przyznaje jednak, że już od kilka lat diler samochodowy jest jego dobrym znajomym.
Referendum ratuje Karnowskiego
W styczniu ub.r., po postawieniu zarzutów, Karnowski został zatrzymany, a prokuratura wnioskowała o areszt. Jednak sąd w dwóch instancjach zdecydował, że prezydent pozostanie na wolności. W kwietniu ub.r. prokuratura zdecydowała o zastosowaniu wobec Karnowskiego środka zapobiegawczego w postaci poręczenia majątkowego w wysokości 35 tys. zł (Karnowski wpłacił je). Prezydent Sopotu zaprzecza wszystkim zarzutom.
W połowie maja ub.r. odbyło się referendum, w którym mieszkańcy Sopotu odpowiadali na pytanie czy chcą, by Karnowski pozostał na stanowisku prezydenta. Wynik głosowania okazał się dla niego korzystny. Karnowski zapowiedział jednak, że nie będzie startował w kolejnych wyborach samorządowych.
Po nagłośnieniu całej sprawy Karnowski, który był jednym z założycieli Platformy Obywatelskiej na Pomorzu, zrezygnował z członkostwa w tej partii.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24