- To jest dobry moment na ofensywę. Możemy wygrać następne wybory - zagrzewał swoich sympatyków w Koszalinie Jarosław Kaczyński. Sam prezes PiS rozpoczął inną ofensywę: interaktywną. Do wyborców przemawiał nie na partyjnej konwencji, ale przez komunikator internetowy.
Nie trzeba podróżować 500 kilometrów do biura: komputer, mała kamerka internetowa i mikrofon załatwią sprawę dyżuru poselskiego. Pionierem w interaktywnym kontakcie z wyborcami jest Jarosław Kaczyński.
Znany dotychczas raczej z niechęci do sieci - o głosowaniu przez internet mówił na przykład, że "nie jest entuzjastą tego, żeby sobie młody człowiek siedział przed komputerem, oglądał filmiki, pornografię, pociągał z butelki z piwem i zagłosował, gdy mu przyjdzie na to ochota" - prezes PiS najwyraźniej się przełamał. Na początku przyznał co prawda, że "czuje się trochę dziwnie", bo preferuje bezpośredni kontakt, ale pod koniec rozmowy zapowiedział, że takich dyżurów poselskich jego koszalińscy wyborcy mogą spodziewać się częściej.
- Pomysł wyszedł od warszawskiego biura prezesa. Trudno co tydzień być w Koszalinie czy Starogardzie - wyjaśnia w rozmowie z tvn24.pl Krzysztof Łapiński z biura prasowego Prawa i Sprawiedliwości.
Także SLD stawia na obecność w sieci. Lider Sojuszu Grzegorz Napieralski miał już cztery dyżury, podczas których odpowiadał na pytania wyborców przez internet. Co prawda nie tak multimedialnie - bo przez komunikator GaduGadu - ale SLD planuje rozszerzyć działalność.
- Kamerka internetowa jest w planie - deklaruje Łukasz Naczas, odpowiedzialny za wizerunek interaktywny szefa Sojuszu. - Stawiamy na interaktywność. Lech Wałęsa i Grzegorz Napieralski to jedyni politycy, którzy mocno wykorzystują komunikatory internetowe - dodaje.
Najwyraźniej tak, bo w biurach klubów PO i PSL nie potrafiono nam udzielić informacji, czy posłowie tych ugrupowań kiedykolwiek kontaktowali się z wyborcami przez internet.
Źródło: tvn24.pl, PAP, nSport
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Andrzej Rybczyński