PSL za przyzwoleniem PO robi skok na rządową agencję. Platforma, która przed wyborami obiecała skończyć z upychaniem swoich na państwowe stanowiska, przymyka oko, bo sama ma na swoim koncie nominacje bez konkursów.
PSL przy poparciu PO – jak napisał dziennik „Polska” - przeforsowało nową ustawę o Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, która umożliwi zwolnienie kilkuset pracowników agencji pełniących kierownicze stanowiska bez podawania przyczyn. Dotąd, aby ich usunąć, trzeba było udowodnić im rażące niedopełnienie obowiązków.
PSL i PO zlikwidowali też konkurs na prezesa ARiMR. Kandydata wskażą ministrowie rolnictwa i finansów. A powoła go premier.
Agencja, odkąd powstała, była łakomym kąskiem dla polityków. Ma oddziały w każdym województwie i tysiące etatów. Ponadto przyznaje rolnikom dotacje z UE.
Prezent dla ludowców
- Zmiana ustawy o ARiMR to ukłon PO w stronę PSL. Daje się prezent, żeby ludowcy przymknęli oko na inne sprawy – uważa Jolanta Szczypińska, wiceprzewodnicząca klubu PiS. I dodaje w rozmowie z portalem tvn24.pl: - Polityka kadrowa to klasyczny przykład na to, że Platforma nie dotrzymuje obietnic z kampanii wyborczej. Gdyby, tak robiło PiS byłaby wielka medialna awantura. W przypadku Platformy jest przyzwolenie na takie praktyki.
PO odpiera zarzuty obsadzanie po partyjnej linii państwowych stanowisk. – Być może w kilku miejscach nie jest tak, jak powinno być. Ale za to w spółkach skarbu państwa do bólu przestrzegamy zasady organizowania konkursów - mówi w rozmowie z portalem tvn24.pl sekretarz klubu PO Sebastian Karpiniuk.
Zapewnia jednocześnie, że władze klubu wrócą do sprawy nowej ustawy o ARiMR. – Najprawdopodobniej będzie omawiana podczas środowego posiedzenia prezydium klubu – mówi Karpiniuk, przyznając że podczas głosowania nad nową ustawą o ARiMR zapanowała konsternacja.
PO może dokonać zmian w kontrowersyjnej ustawie podczas prac w Senacie.
Prezesi bez konkursów
Platforma obiecywała w kampanii wyborczej, że skończy z politycznymi nominacjami na państwowe stanowiska, zastępując je konkursami. Okazuje się jednak, że w wielu przypadkach skończyło się na zapowiedziach.
W ubiegłym tygodniu minister środowiska powołał bez konkursu na stanowisko dyrektora generalnego Lasów Państwowych Mariana Pigana. Wywołało to ostry zgrzyt w kolacji – ludowcy otwarcie mówili, że to polityczna nominacja, w ogóle z nimi nieuzgadniana.
– Związkowiec z „Solidarności” nigdy nie będzie dobrym menadżerem, bo menażerowi i związkowcowi nie po drodze - przekonywał szef klubu parlamentarnego PSL Stanisław Żelichowski.
Jednak ludowcy również traktują podległe swoim ministrom (rolnictwa i gospodarki) agencje, jako miejsce pracy dla partyjnych działaczy i osób z nimi zawiązanych.
Bez konkursu prezesem Agencji Nieruchomości Rolnych został zaufany człowiek wicepremiera Waldemara Pawlaka – Andrzej Śmietanko.
Z kolei prezesowi Agencji Rynku Rolnego Bogdanowi Twarowskiemu powołanemu przez ministra rolnictwa z PSL zarzuca się awansowanie znajomych i ustalenie dla nich maksymalnego wynagrodzenia (pracownicy ARR napisali o tym w liście do premiera).
Twarowskiemu zarzuca się też nieuzasadnione wydatki m.in. zakup ekskluzywnego telefonu PRADA o wartości ok. 5 tys. zł, zestawu do samochodowej nawigacji satelitarnej za 1,5 tys. zł, czy 32-calowego monitora komputerowego za ponad 4,1 tys. zł. Nieprawidłowościami w ARR zajęli się już kontrolerzy z Kancelarii Premiera.
Stołeczny ratusz nie ustępuje agencjom
Konkursy na kluczowe stanowiska okazały się też fikcją w stołecznym ratuszu. Jak wielokrotnie pisała stołeczna „Gazeta Wyborcza”, wygrywali je zaufani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, osoby związane z jej partią lub koalicyjnym LiD.
Kryteria w konkursach przepisywano z życiorysów wybranych osób. Warunki były bardzo szczegółowe i tak się składało, że idealnie pasowały do tych, którzy potem wygrywali konkursy. Nikt z zewnątrz nie miał szans. Tak było w przypadku rzecznika ratusza Tomasza Andryszczyka, który wygrał konkurs na "stanowisko ds. zapewnienia wykonywania funkcji reprezentacyjnych prezydenta".
Żeby objąć to stanowisko trzeba było skończyć nauki polityczne, znać angielski i francuski, orientować się w problemach ustroju Warszawy. Dokładnie tak, jak Andryszczyk.
Źródło: tvn24.pl, "Polska"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24