74-letnia pani Krystyna z Warszawy od trzech lat jest nękana przez sąsiada. Sąd prawomocnie skazał go za groźby karalne pod adresem kobiety, ale kara została orzeczona w zawieszeniu. Mężczyzna wrócił do swojego domu, a horror kobiety trwa.
- Ja się go boję. On mnie wyzywa, kiedy jest pijany - mówi pani Krystyna Bolmowska. Tyle, że - jak twierdzi kobieta - na wyzwiskach często się nie kończy. - Ganiał mnie po klatce, przewróciłam się i wybiłam zęba jedynkę - dodaje.
Ale prawdziwy szok przeżyła trzy lata temu, gdy wróciła do domu i zobaczyła, że jej wycieraczka jest cała w ludzkich fekaliach. - Wtedy najbardziej zostałam upodlona. To najgorsze, co przeżyłam - mówi.
Sam mężczyzna twierdzi, że nie jest mu wstyd i nie ma sobie nic do zarzucenia, a wszystko to są wymysły pani Krystyny.
Zawiedziona nadzieja
Wszystko mogło się zmienić pod koniec lipca, kiedy sąd skazał mężczyznę na sześć miesięcy więzienia. Tyle, że karę zawieszono na dwa lata.
Kobieta straciła już nadzieje. Mówi, że sąsiad, chociaż prawomocnie skazany, cały czas ją nęka. Kurator sądowy jak dotąd nie pojawił się u skazanego ani u jego ofiary, a policja czeka na kolejne zgłoszenia od kobiety, która na walkę o spokój w swoim własnym mieszkaniu nie ma już siły.
- Ja już nie mam siły, ja mam chorego męża - mówi pani Krystyna.
Nikt nic nie wie
Sąd nałożył też na skazanego obowiązek powstrzymywania się od alkoholu. - Ten obowiązek jest o tyle istotny ze gdyby się z niego nie wywiązywał, może stanowić to podstawę do zarządzenia wykonania kary - mówi Wojciech Małek, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie.
Pani Krystyna twierdzi, że w mieszkaniu mężczyzny libacje odbywają się niemal codziennie.
Kobieta skarżyła się do administracji. Urzędnicy nie znaleźli jednak dostatecznych powodów, by wymówić mężczyźnie prawa do wynajmu mieszkania. Według nich relacji kobiety nie potwierdzali inni sąsiedzi. - W tej sytuacji nie mamy możliwości jakichś działań o charakterze prawnym - tłumaczy Dariusz Bieda, rzecznik Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami Dzielnicy Mokotów.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24