Sąd nakazał posłowi PO Jarosławowi przeproszenie redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika. Poszło o słowa Gowina z wywiadu prasowego, że niegdyś za popieranie idei lustracji Michnik nazwał go faszystą. Gowin zapowiada odwołanie od wyroku.
Według orzeczenia sądu poseł PO Jarosław Gowin ma przeprosić Adama Michnika, także przekazać 3 tysiące złotych na cel społeczny.
Poszło o wywiad prasowy
W wywiadzie dla "Dziennika" w lipcu 2007 r. Gowin powiedział: "Pamiętam, jak wiele lat temu za poparcie idei lustracji zostałem przez Michnika nazwany faszystą".
Tym słowom zaprzeczył Adam Michnik, twierdząc, że nigdy takich słów nie wypowiedział - i wytoczył politykowi proces o naruszenie dóbr osobistych. Za podanie nieprawdy i narażenie swego wizerunku jako redaktora żądał przeprosin i 10 tys. zł na cel społeczny.
Proces zaczął się 21 marca. Michnik mówił wtedy, że wypowiedź Gowina podważyła jego wiarygodność, bo sugerowała m.in., że rzeczowe argumenty zastępuje w dyskusji wyzwiskami. Sąd zrezygnował wówczas z przesłuchiwania Gowina, uznając jego nieobecność za nieusprawiedliwioną. Polityk nie stawił się powołując na "potrzebę uczestniczenia w liturgii Wielkiego Piątku".
Później jednak sąd zdecydował o ponownym otworzeniu przewodu sądowego i przesłuchaniu polityka, argumentując, że wydanie wyroku bez wysłuchania Gowina, mogłoby stać się powodem do ewentualnej apelacji.
Pamięć a dokument
Finał procesu nastąpił w środę. Jarosław Gowin zeznał, że pamięta, iż Michnik nazwał go faszystą podczas debaty w miesięczniku "Znak", pod koniec lat 90. Przyznał jednocześnie, że w opublikowanym zapisie z debaty nie ma takich słów. Jego zdaniem, Michnik użył porównania z faszyzmem, a następnie - w ramach autoryzacji tekstu - zmienił określenie na 'apartheid'.
- Przed wywiadem nie sięgałem do zapisów z debaty, ale opierałem się na własnej pamięci, która w tym wypadku nie może się mylić - mówił przed sądem Gowin. Jak dodał, sam nie widzi istotnej różnicy między określeniem faszyzm i apartheid.
W ocenie Gowina, jego wypowiedź mieściła się w standardach debaty publicznej. - Fakt oddania przez Michnika sprawy do sądu odbieram jako naruszenie zasad wolności słowa - powiedział.
Sąd orzekł, że przypisanie Michnikowi wypowiedzi o faszyzmie, która - w świetle praktycznie jedynego dowodu tj. opublikowanej treści dyskusji - nie miała miejsca, godzi w jego dobre imię. Sąd wskazał, że nie wezwano świadków, którzy mogliby potwierdzić słowa Gowina. Według sądu, z zapisu debaty można ponadto wnioskować, iż wypowiedź Michnika o apartheidzie dotyczyła nie zagadnienia lustracji, ale pojedynczego pytania dotyczącego składu uczestników debaty.
Nie pierwszy proces
Trwają inne procesy wytaczane przez Michnika. M.in. naczelny "Dziennika" Robert Krasowski ma proces za słowa, że "Michnik poświęcił 1/3 życia na obronę byłych ubeków", a "Gazeta Polska" - za zwrot, iż Michnik "usprawiedliwiał korupcję, jeśli korzystali na niej komuniści".
We wtorek Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie orzekł, że B. poseł LPR Wojciech Wierzejski nie musi przepraszać Michnika za podanie nieprawdziwej informacji, jakoby naczelny "GW" był członkiem PZPR.
W 2006 r. Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał ówczesnemu wicepremierowi Romanowi Giertychowi (LPR) przeprosiny Michnika i wpłatę 50 tys. zł na cel społeczny za nazwanie go "byłym partyjnym aparatczykiem"; Giertych przeprosił. Publicysta Rafał Ziemkiewicz na mocy ugody sądowej przeprosił w 2007 r. Michnika za swe słowa, że "robił on wszystko, abyśmy nawet nie poznali nazwisk komunistycznych zbrodniarzy".
W grudniu 2007 r. sąd nakazał prof. Andrzejowi Zybertowiczowi przeprosiny Michnika za słowa: "Michnik wielokrotnie powtarzał: ja tyle lat siedziałem w więzieniu, to teraz mam rację". Zybertowicz złożył apelację od tego wyroku.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24