Generał Wojciech Jaruzelski nie pojawił się na piątkowym zaprzysiężeniu Bronisława Komorowskiego na prezydenta. - Swoją osobą nie chcę stwarzać dyskomfortu szeregu posłom, którzy niewątpliwie nie są zwolennikami mojej obecności - tłumaczył swoją decyzję.
Zaproszenie do Jaruzelskiego dotarło w czwartek około południa. - Uważam, że ta uroczystość powinna odbyć się w powadze, w szacunku dla głowy państwa - powiedział były prezydent. Wszelkiego rodzaju jej zakłócenia przeczyłyby temu oczekiwaniu - wyjaśniał w rozmowie z tvn24.pl decyzję o nie braniu udziału w uroczystości zaprzysiężenia. w Sejmie.
"Nie chcę stwarzać dyskomfortu"
Były prezydent powiedział, że jest "bardzo wdzięczy panu marszałkowi Grzegorzowi Schetynie za wystosowanie zaproszenia", ale - jak zaznaczył - "swoją osobą nie chce stwarzać dyskomfortu szeregu posłom, którzy niewątpliwie nie są zwolennikami jego obecności".
Jaruzelski dodał, że dzwonił do niego sam prezydent-elekt, który "w zrozumieniu" odniósł się do jego odmowy. - Jednocześnie zaprosił mnie do udziału w uroczystości, która odbędzie się na Zamku Królewskim o godzinie 14. Tam będę - zapewnił generał.
Obecni i nieobecni
Zaprzysiężenie nowego prezydenta przed Zgromadzeniem Narodowym rozpoczęło się w piątek o godz. 10.
Gdy w 1990 roku Lech Wałęsa składał przysięgę, prezydencki fotel na galerii był pusty. Były przywódca "Solidarności" nie zaprosił ustępującego prezydenta gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Pięć lat później Aleksander Kwaśniewski zaprosił Lecha Wałęsę (z którym wygrał już w pierwszej turze wyborów), ale ten demonstracyjnie nie przyszedł. Tłumaczył, że "jego obecność jest niemożliwa ze względu na szacunek do Rzeczypospolitej".
Wojciech Jaruzelski otrzymał natomiast zaproszenie na uroczystość zaprzysiężenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego, podobnie jak Wałęsa i Kwaśniewski.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: fotorzepa