Partie walczą o głosy emigrantów, a emigranci do głosowania się nie kwapią. Dotychczas zarejestrowało się około 170 tysięcy Polonusów. MSZ jest jednak zadowolone - to wynik trzy razy lepszy niż przed dwoma laty.
- To była taka nasza bolączka, mówiło się, że do wyborów pójdzie tylko kilkanaście tysięcy emigrantów. Ale dziś to się wyraźnie zmieniło i będziemy jeszcze pozytywnie zaskoczeni liczbą głosujących - mówi portalowi tvn24.pl wiceminister spraw zagranicznych Paweł Kowal. - Dzięki temu możemy uznać, że to jest tylko kilkuletni wyjazd, nie na całe życie. Mamy pełne ręce roboty i jesteśmy bardzo szczęśliwi - dodaje.
Według Kowala ten skok frekwencyjny ma dwie przyczyny. - Po pierwsze, ci, którzy ostatnio wyjechali odczuwają silny związek z krajem i chcą uczestniczyć w jego życiu. Drugim powodem jest rozszerzenie naszej sieci konsularnej. Mamy o 44 więcej punktów do głosowania więcej - wyjaśnia.
Dotychczas zarejestrowało się około 174 tysięcy emigrantów. Minister liczy jednak na więcej - na około 200 tysięcy. - Jeszcze dziś i jutro można się zapisać w trybie reklamacji, jeśli ktoś się nie zarejestrował z winy urzędu - zachęca.
Więcej obwodów głosowania
W stosunku do wyborów z 2005 r. liczba obwodów do głosowania zwiększyła się o jedną czwartą (z 161 do 205). Najwięcej, bo 20 nowych punktów wyborczych, jest w Wielkiej Brytanii. Dla porównania, dwa lata temu było ich zaledwie trzy. W USA było 14, będzie 21, w Hiszpanii zorganizowano siedem (w 2005 roku - trzy), a w Irlandii był tylko jeden, a będą cztery.
Ponadto nowe obwody głosowania zostały utworzone w Norwegii (Bergen), na Sycylii (Katania), w Hongkongu i Atenach.
Zgłosiło się 3,5 raza więcej chętnych niż dwa lata temu
W wyborach w roku 2005 uprawnionych do głosowania za granicą, czyli wpisanych do spisów wyborców, było 49 840 osób. Faktycznie udział w głosowaniu wzięło 35 679 osób (czyli 71,59% uprawnionych). W tym roku do 17 października zarejestrowało się już 174 012 osób. Oznacza to wzrost ponad trzyipółkrotny w porównaniu z poprzednimi wyborami.
Przykładowo w Sydney zarejestrowało się 1450 (w 2005 r. zapisanych było 245 osób), w Paryżu - 4925 (w 2005 r. 2375), w Irlandii - 21482 ( w 2005r. 1231), w Wielkiej Brytanii - 47228 w 2005 r. 2825), a w Niemczech 16550 osób (w 2005 r. 5376).
Te dane wyglądają imponująco, ale tylko wtedy, jeśli nie porównuje się ich z ogólną liczbę Polaków mieszkających za granicą. I tak liczbę australijskiej Polonii szacuje się na 200 tysięcy, francuskiej - ponad milion, irlandzkiej - od 100 do 250 tysięcy, brytyjskiej - na pół miliona, a niemieckiej na dwa miliony.
Nawet jeśli wziąć pod uwagę, że powyższe dane nie są kompletne, bo wciąż trwa sporządzanie spisów - dopisywani są ci wyborcy, którzy przesłali swoje dane faksem lub drogą pocztową - to i tak ogólna frekwencja wśród Polonii będzie raczej marna.
Zainteresowanie wyborami
Na portalach internetowych irlandzkiej Polonii zainteresowanie wyborami niewielkie. Nie poświęca im uwagi dublinek.net, gazeta.ie, irlandiaonline.pl. Informację o rejestracji wyborczej podaje irlandia.banda.pl i polskidublin.com. Na tym ostatnim pod tekstem trzy komentarze. "Chętnie wzięłabym udział w wyborach... Niestety. Jeden punkt wyborczy w Dublinie to stanowczo za mało. Trzeba stracić cały dzień, żeby oddać głos. Szkoda" - pisze internauta. Nie zgadza się Bartusiak: "Chyba warto się pofatygować, a poza tym jest okazja na spędzenie dnia po polsku, poznania ludzi".
Lepiej pod tym względem jest na portalach brytyjskich polonusów. Serwis wyborczy ma polishexpress.co.uk, a w nim m.in.: wywiad z Tomaszem Lisem, tekst "Tym żyła IV RP" i rozmowa z... Krzysztofem Kononowiczem. Jeszcze więcej emigranci znajdą na www.mojawyspa.co.uk. Mogą przeczytać o rekordowej frekwencji wśród Polonii, a do głosowania namawiają ich redaktorzy polonijnych gazet.
W kwestii rekordów Polonusi nie są przekonani. "Tytuł wymaga uściślenia, rekordowa to znaczy jaka? Rekordowo wysoka, czy rekordowo niska. 20 tys. zarejestrowanych na szacowany milion dusz to ok. 2 proc. potencjalnych wyborców. I o co ten szum?" - pisze ksywa_kierus. Narzekają też na organizację. "Szkoda, że nie można również oddać głosu on-line. Punktów wyborczych nie ma aż tak wielu i największą możliwość głosowania mają Ci co mieszkają w Londynie. Ja jestem w 8 miesiącu ciąży i wyprawa na głosowanie jest zbyt męcząca" - uważa aniabart.
O wyborach pisze też m.in. gbritain.net i cooltura.co.uk.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Kowal, wiceminister spraw zagranicznych (tvn24.pl, TVN24)