Minister transportu Sławomir Nowak odwołał Edmunda Klicha z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Klich przestanie być nie tylko jej szefem, ale nawet członkiem. Nowak uznał, że konflikt między przewodniczącym PKBWL i innymi jej członkami nie wyniknął z oskarżeń płynących ze strony tych ostatnich, jakoby Klich był winny "biernej postawy" wobec MAK w czasie śledztwa smoleńskiego. Powodem miały być "relacje interpersonalne w komisji". Edmund Klich w pierwszym komentarzu stwierdził, że "jest zadowolony" z decyzji ministra.
Wniosek o odwołanie Edmunda Klicha został przegłosowany przez członków komisji w ub. tygodniu.
- Dla mnie najważniejsze jest to, by komisja pracowała w warunkach komfortowych, a konflikt w jej łonie stał się nie do zaakceptowania - wytłumaczył swoje działania Nowak.
Wszyscy zadowoleni
Szef resortu dodał też, że "w zasadzie nie było wyjścia", bo jednogłośna decyzja całego zespołu komisji i rozmowy z jej członkami w ostatnich dniach przekonały go o tym, iż "polubowne załatwienie sprawy nie jest możliwe".
- Mam wrażenie, że panu Klichowi ta decyzja ulżyła, bo też miał wrażenie, że komisja nie może sprawnie w takiej sytuacji działać - dodał Nowak.
Od czwartku działaniami PKBWL będzie kierowała tymczasowo jej sekretarz - Agata Kaczyńska, która pozostanie na czele do czasu powołania nowego przewodniczącego komisji lotniczej.
Wniosek w sprawie odwołania Edmunda Klicha członkowie PKBWL skierowali do ministra w ubiegłym tygodniu.
Mam wrażenie, że panu Klichowi ta decyzja ulżyła, bo też miał wrażenie, że komisja nie może sprawnie w takiej sytuacji działać. Nowak - o odwolaniu Klicha - ulżyło
"Taśmy Klicha" i teza o głosie gen. Błasika bez wpływu na decyzję
Klich pracował w komisji od 2003 r. Jej członkowie już raz próbowali go odwołać. Taki wniosek KBWL przyjęła na początku 2011 r., ale na dymisję nie zgodził się ówczesny minister infrastruktury Cezary Grabarczyk. Jak podawały media, 13 z 15 członków komisji zarzucało Klichowi m.in., że jego "bierna postawa" we współpracy z rosyjskim Międzypaństwowym Komitetem Lotniczym spowodowała, iż w ostatecznym raporcie MAK na temat katastrofy smoleńskiej nie uwzględniono wielu wniosków strony polskiej.
Zdaniem Nowaka u źródeł konfliktu, którego finał poznaliśmy w czwartek stoi coś innego. - Mam wrażenie, że pierwszy jak i drugi wniosek podyktowany był relacjami wewnątrz komisji. Minister dodał jednak, że nie zamierza wnikać "w meandry relacji interpersonalnych" i szukać ich powodów wśród członków PKBWL. - Dlatego też nie ma żadnej intencji politycznej towarzyszącej decyzji o odwołaniu Edmunda Klicha - powiedział Nowak.
Minister odciął się też wyraźnie od spekulacji, jakoby odwołanie Klicha było związane z informacjami o tym, że w czasie pełnienia podwójnej roli - szefa PKBWL i zarazem członka komisji badającej katastrofę smoleńską - nagrywał rozmowy z najważniejszymi osobami w państwie. Jego odwołanie nie miało też żadnego związku z długo utrzymywaną tezą o obecności gen. Błasika w kokpicie TU-154, który rozbił się pod Smoleńskiem.
Klich "zadowolony"
Nowak stwierdził również, że we wniosku komisji o odwołanie Edmunda Klicha nie znalazł żadnego argumentu, który miałby wskazywać na potrzebę zgłoszenia popełnienia przestępstwa do prokuratury w związku z niektórymi działaniami byłego przewodniczącego i uznał, że nie będzie wygłaszał "prywatnych osądów" nt. dokonań Edmunda Klicha w roli przewodniczącego PKBWL.
Nie da się przecież pracować w takim środowisku, prawda? Edmund Klich po odwolaniu przez Nowaka o PKBWL
Sam Klich w komentarzu zaraz po ogłoszeniu decyzji swojego przełożonego potwierdził jego słowa, mówiąc że "jest zadowolony" z decyzji o odsunięciu go od prac w komisji i że "prawdopodobnie w najbliższym czasie sam by zrezygnował" z członkowstwa w niej. Klich pytał też retorycznie dziennikarzy: - Nie da się przecież pracować w takim środowisku, prawda?
Wniosek bezzasadny
W zeszłym tygodniu członkowie PKBWL nie chcieli wypowiadać się w sprawie głosowania, w którym opowiedzieli się za odwołaniem Klicha. W oświadczeniu wydanym wówczas Klich napisał, że wniosek o jego odwołanie, złożony 21 grudnia 2011 r., "nie zawiera żadnych argumentów merytorycznych". "W szczególności nie odnosi się do tego, że Komisja pod moim kierownictwem znacznie zwiększyła swą efektywność, a badania wypadków lotniczych prowadzone są sprawnie i prowadzą do konkretnych wniosków" - napisał Klich.
Według jego informacji w 2005 r. Komisja zakończyła badanie jedynie 20 wypadków. W oświadczeniu Klich napisał, że gdy objął funkcję przewodniczącego w 2006 r. zaległości w badaniach dotyczyły 194 wypadków, a "dzięki jego determinacji tylko w 2006 udało się zakończyć 150 postępowań i praktycznie wyeliminować opóźnienia". "Po katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r. temperatura emocji wokół polskiego lotnictwa wzrosła do poziomu, który sprzyja wielu nieracjonalnym ocenom i zachowaniom. Źle się stało, że dotyczy to także członków Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Do uspokojenia tych nastrojów potrzebna jest dalsza merytoryczna i bardzo intensywna praca. I o to będę w dalszym ciągu, w miarę możliwości dbał" - oświadczył Klich.
Komisja, obecnie działająca przy Ministerstwie Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej, bada wszystkie wypadki i poważne incydenty lotnicze, do których doszło na terenie Polski. Ma ustalać ich przyczyny i okoliczności, nie orzeka co do winy i odpowiedzialności, natomiast na podstawie wyników badań proponuje odpowiednie środki dla zapobiegania wypadkom w przyszłości. Raporty i zalecenia komisji stanowią podstawę do podjęcia przez prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego decyzji w sprawie podjęcia działań profilaktycznych.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/East News-Stanisław Kowalczuk