Zmiany do zmiany, czyli kontrrewolucja w szkolnych sklepikach. Poprzedni ministrowie edukacji i zdrowia wyprowadzili z nich drożdżówki. Nowi - drożdżówkę przywracają, chociaż podobno nie byle jaką. Poprzednie zmiany miały wyjść na zdrowie, ale wyszły bokiem, bo na boku handel słodyczami kwitł. Teraz ma być inaczej. Materiał programu "Polska i Świat" TVN24.
Lista produktów, których zdaniem uczniów brakuje w szkolnych sklepikach, jest długa. - W sklepiku szkolnym najbardziej brakowało gazowanych napojów i różnych słodyczy, takich jak żelki i lizaki - mówiła jedna z uczennic. Inny z uczniów stwierdził, że czasami chciałby z kolegami zjeść czipsy.
Ofiary zmian
Wszystkie z tych uczniowskich smakołyków zniknęły w ubiegłym roku po tym, jak ministerstwo zdrowia postanowiło zmienić nawyki żywieniowe uczniów i postawiło na zdrową żywność. Przepisy okazały się na tyle restrykcyjne, że w sklepikach szkolnych mało co zostało. Niektóre z nich tej "rewolucji" nie przetrwały.
- Zostały zlikwidowanych sporo sklepików. U nas też stwierdziliśmy, że jest zmniejszony ruch - mówił Bogdan Wróbel, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 5 w Białymstoku.
- Przede wszystkim obroty spadły o 40 procent - dodała Katarzyna Hampel, najemczyni bufetu "Marcinek" w I LO im. K. Marcinkowskiego w Poznaniu.
"Żywieniowe podziemie"
Jak się szybko okazało, to, że czegoś nie można kupić w sklepiku w szkole, nie oznacza, że dzieci tego nie jedzą. - Przed szkołą trzeba było chodzić do sklepu, żeby sobie coś kupić do szkoły - zdradziła jedna z uczennic.
Jak słyszymy w ministerstwie edukacji, uczniowie szybko wykazali się przedsiębiorczością. - Młodzież, takie mieliśmy sygnały, wymieniała się między sobą potajemnie produktami, które były zakazane. Starsi uczniowie przynosili nielegalnie do szkoły kawę - tłumaczyła Anna Ostrowska, rzecznik MEN.
Zapowiedź liberalizacji przepisów
Dlatego teraz w ramach walki z "żywieniowym podziemiem" ministerstwo zdrowia zmienia kontrowersyjne przepisy na nieco bardziej liberalne.
- Będzie drożdżówka, ale drożdżówka będzie miała odpowiednią ilość sodu i odpowiednią ilość cukru, taką bezpieczną - zapowiedział Jarosław Pinkas, wiceminister zdrowia.
W przygotowywanej zmianie przepisów jako "bezpieczne" określa się 15 g cukru oraz tyle samo tłuszczu na 100 g produktu. Poza drożdżówkami do szkół wróci białe pieczywo i kawa. Ma być więcej produktów mlecznych.
- Nie ma odejścia od idei. Nie będzie żadnych słodkich napojów, nie będzie coli, nie będzie napojów gazowanych, tych dramatycznie niezdrowych - dodał wiceminister.
Eksperci bez entuzjazmu
Z powrotu drożdżówek - co oczywiste - cieszą się dzieci i sklepikarze, jednak dietetycy tego entuzjazmu nie podzielają. - Skoro nie żywimy się dobrze ogólnie, jako Polacy, w domu, to chociaż szkoła powinna uczyć, co powinniśmy jeść. W związku z tym powrót drożdżówek i kawy do szkoły uważam za pomyłkę - oceniła dr hab. Lucyna Ostrowska, kierownik Zakładu Dietetyki i Żywienia Klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Były minister zdrowia, który "żywieniową rewolucję" rozpoczął z wysokiego C, widzi pozytywne zmiany. - Pojawiły się owoce, pojawiły się warzywa, pojawiła się zdrowa żywność. Wszyscy nagle, łącznie z rodzicami, uświadomili sobie, że można dużo więcej - skomentował prof. Marian Zembala, były minister zdrowia.
Ale, jak pokazała praktyka, samymi zakazami nawyków żywieniowych zmienić się nie da.
Autor: tmw/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24