Dziś Sąd Okręgowy w Warszawie ma ogłosić wyrok w sprawie apelacji oskarżenia i obrony w procesie kardiochirurga dr. Mirosława G., nieprawomocnie skazanego za część zarzutów korupcyjnych i uniewinnionego od ponad 20 oskarżeń, m.in. o mobbing.
Dr G. i 20 jego pacjentów zostało oskarżonych głównie o korupcję. Proces był efektem jednej z pierwszych akcji nowo utworzonego Centralnego Biura Antykorupcyjnego i odbił się szerokim echem wśród opinii publicznej. Początkowo kardiochirurgowi zarzucano nie tylko korupcję, ale i zabójstwo pacjenta. Na specjalnej konferencji prasowej informowali o tym ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński i minister sprawiedliwości-prokurator generalny Zbigniew Ziobro, który mówił nawet, że zatrzymanie i zgromadzone dowody pozwalają sądzić, że "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie" (potem przepraszał za te słowa). W styczniu zeszłego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa po czteroletnim procesie skazał dr. G. na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i grzywnę za przyjęcie ponad 17,5 tys. zł od pacjentów - G. został skazany za 18 z 42 zarzutów, a uniewinniony od 23 - m.in. mobbingu wobec podwładnych i części zarzutów korupcyjnych.
Wniosek o uniewinnienie
Apelacje złożyli zarówno prokurator (w części dotyczącej zarzutów korupcyjnych, od których dr G. został uniewinniony), jak i oskarżyciel posiłkowy (jest nim lekarz z kliniki kardiochirurgii, który skarżył się na ordynatora). Prokuratura postanowiła nie odwoływać się od zarzutów dotyczących rzekomego mobbingu. Obrońca dr. G. mec. Adam Jachowicz wnioskuje w apelacji o całkowite uniewinnienie swego klienta. Kwestionuje on legalność podsłuchów CBA i wnosi o uznanie ich za nieprzydatne w tej sprawie - podobnie jak niedawno uczynił Sąd Najwyższy w sprawie byłej posłanki PO Beaty Sawickiej. W uzasadnieniu wyroku ws. dr. G. sędzia Igor Tuleya wytyczył granicę między korupcją a wdzięcznością pacjenta wobec lekarza za przywrócenie mu zdrowia lub nawet uratowanie życia. - Jesteśmy zgodni, że przedmiotem wdzięczności nie mogą być pieniądze, nawet w niewielkiej kwocie - mówił. - Od tego procesu oczekuje się nakreślenia granic między łapówką a dowodem wdzięczności. Moim zdaniem ten proces nie dał takiej odpowiedzi. Przed laty SN nie dał odpowiedzi na takie zagadnienie - wskazał, że każdą sprawę należy oceniać indywidualnie. Być może te oczekiwania wobec naszego procesu były wygórowane? - dodał i przypomniał słynną filiżankę Rosentahla, jaką po zabiegu podarował lekarzowi dr Janusz Kochanowski, nieżyjący rzecznik praw obywatelskich - o czym sam publicznie mówił.
"Skomplikowana sprawa"
Dla porównania wskazał też zakończony w I instancji proces oskarżonej o korupcję okulistki Ariadny G., w którym sąd rejonowy wskazał, że aby skazać za taki czyn należy zbadać, czy przyjmujący łapówkę jej oczekiwał. - Nie ma żadnego dowodu, by mój klient uzależniał od jakiejkolwiek korzyści swoje czynności służbowe - przyjęcie do szpitala lub operację - podkreślił adwokat. Jachowicz wskazywał też, że dotyczące stosowania przez specsłużby technik operacyjnych wnioski Rzecznika Praw Obywatelskich i Prokuratora Generalnego do Trybunału Konstytucyjnego "zdają się potwierdzać, że władzy sądowniczej brakuje mechanizmów nadzoru i kontroli nad kontrolą operacyjną - nawet tą zarządzoną przez sam sąd". - Sprawa była trudna, skomplikowana, długotrwała i spektakularna. Ale teraz jest czas na to, aby emocje opadły - apelował prokurator Marcin Górski.
Jak podkreślił, sąd powiedział tylko, że powody do stosowania kontroli operacyjnej były. - I tu postawmy kropkę, skupmy się na materiale dowodowym - dodał.
Jak mówił, w ocenie prokuratury sąd dobrze wyznaczył granice między korupcją a wdzięcznością. Kwestionował zaś uniewinnienia pacjentów. Jego zdaniem sąd wyciągnął tu błędne wnioski z dowodów.
Autor: MAC\mtom / Źródło: PAP