To był ogromny wstyd. Nie potrafiłam się przyznać do moich problemów ani poprosić kogoś o pomoc. Gdyby nie wolontariusze, nie nauczyłabym się mówić słowa "proszę" - opowiadała w TVN24 Elżbieta Droń-Mękal, wolontariuszka Szlachetnej Paczki, która sama - właśnie dzięki tej akcji - zmieniła swoje życie. - Dzisiaj jestem zupełnie innym człowiekiem niż wtedy, kiedy dostawałam pomoc ze Szlachetnej Paczki. Zostałam wolontariuszką, żeby się odwdzięczyć - mówiła druga gościni programu Monika Szczepanik.
W pierwszej części debaty "Pokonać biedę" rozmawiały wolontariuszki Szlachetnej Paczki, które kiedyś same skorzystały z pomocy darczyńców: Elżbieta Droń-Mękal i Monika Szczepanik.
"Brakowało praktycznie wszystkiego"
- Dla mnie rozmowa o moich problemach, o tym wszystkim, co wydarzyło się w moim życiu, była ogromnym wstydem. Nie potrafiłam się do tego przyznać, a prosić kogoś o pomoc... Nigdy w życiu! - mówiła Droń-Mękal.
- W moim przypadku jako pierwszy zareagował psycholog ze szkoły, który rozmawiał z moimi dziećmi. Bo ode mnie nauczyciel i nikt inny się tego nie dowiedział - opowiadała.
Wyjaśniała, że "wstydziła się swoich błędów życiowych". - Czułam, że ta sytuacja, w której się znalazłam, to jest moja wina. Obwiniałam samą siebie. Dopiero rozmowa z wolontariuszkami i to, że opowiedziałam im całe swoje życie, spowodowała, że inaczej na to spojrzałam. Do dzisiaj dziękuję tym wolontariuszkom, bo gdyby nie one, nie nauczyłabym się mówić słowa "proszę". Takie osoby są bardzo potrzebne - podkreślała Droń-Mękal.
Mówiła też, jak wyglądało jej życie, zanim otrzymała pomoc. - Przede wszystkim musiałam codziennie dokonywać wyboru. Czy tego dnia kupię coś do jedzenia, czy kupię środki czystości. Brakowało praktycznie wszystkiego. Dla nas dwie paczki makaronu to był obiad na cały tydzień. Najczęściej takim rodzinom trzeba żywności i środków czystości - wskazywała.
"Dzisiaj jestem innym człowiekiem. Zostałam wolontariuszką, żeby się odwdzięczyć"
- W 2014 roku ja nie wiedziałam, że ktoś z boku widzi, że ja potrzebuję pomocy, że moja rodzina potrzebuje pomocy. Robiłam wszystko, żeby nikt nie zauważył tego, że czegoś nam brakuje - mówiła Monika Szczepanik.
- Zauważyła to mama koleżanki z klasy mojej córki. Widzieli, że nie wysyłam dziecka na wycieczki, że nie zawsze może iść do kina. Ta mama próbowała nas zgłosić do Szlachetnej Paczki. Ja na początku nie chciałam się zgodzić. Też się tego wstydziłam. Mówiłam, że nie potrzebuję żadnej pomocy - wspominała.
Nawet wtedy, kiedy umówiła się z wolontariuszką na spotkanie, wątpliwości nie minęły. - Ja się wystraszyłam tego, że będę musiała komuś powiedzieć, że nam brakuje. Próbowałam odwołać do spotkanie - powiedziała Szczepanik.
- Dzisiaj jestem zupełnie innym człowiekiem niż wtedy, kiedy dostawałam pomoc ze Szlachetnej Paczki. Zostałam wolontariuszką, żeby się odwdzięczyć - mówiła.
"Po zapłaceniu rachunków i wykupienia lekarstw zostaje jej na cały miesiąc 200 złotych"
W drugiej części debaty głos zabrali eksperci. Profesor Ryszard Szarfenberg z Uniwersytetu Warszawskiego, przewodniczący Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu, stwierdził, że temat walki z ubóstwem jest bardzo istotny w wielu krajach na świecie.
- Nawet w krajach dużo bogatszych od Polski walka z biedą, ubóstwem jest ważnym celem. Na przykład w USA walka z niepewnością żywieniową jest wysoko na agendzie walki z ubóstwem. Nie ma zdziwienia, zwłaszcza teraz, gdy mamy do czynienia z kryzysem kosztów życia. Dla ludzi jest intuicyjnie rozpoznawalne, że to jest problem, na który teraz powinniśmy zwrócić uwagę - powiedział.
Agata Nosal-Ikonowicz, przewodnicząca Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej mówiła, jaki obraz jawi jej się przed oczami, gdy słyszy o osobach biednych. - To są dla mnie osoby niezdolne do pracy, które pozostają w sferze pomocy społecznej, otrzymują stały zasiłek 719 złotych i są trzymane w sytuacji takiego skrajnego ubóstwa, bo ten ich dochód niewiele się różni od minimum egzystencji - powiedziała.
- Pozostają całymi latami - 10, 15 lat. Na przykład osoby chore psychicznie, które nigdy nie będą mogły pójść do pracy, nie wypracowali sobie renty. Ich jest coraz więcej - dodała.
Joanna Sadzik, prezeska zarządu Stowarzyszenia Wiosna i Szlachetnej Paczki mówiła, że w tym roku przygotowała paczkę dla 67-latki. - Dzisiaj rozmawiałam z wolontariuszką tej osoby. Ta pani ma wypracowaną emeryturę w wysokości 1100 złotych. Niedawno odeszła od męża, który stosował wobec niej przemoc. Musiała się wyprowadzić ze swojego mieszkania, dostała pokój socjalny. Tam nie ma źródła ciepła. Nie wiem, jak można funkcjonować w Polsce bez źródła ciepła - mówiła.
- Ona dostanie od nas kaloryfer, ale na prąd. Otrzymuje to 1100 złotych, ale jest osobą, która nie ma nic. Po zapłaceniu rachunków i wykupienia lekarstw zostaje jej na cały miesiąc 200 złotych - powiedziała Sadzik.
Ada Porowska, prezeska Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej, ekspertka Strategie 2050 tłumaczyła, że kobiety są częściej narażone na biedę.
- Pokazują to chociażby protesty opiekunów osób z niepełnosprawnością. To częściej kobiety sprawują opiekę nad chorym członkiem rodziny, to one rezygnują z pracy zawodowej. Muszą martwić się o lekarstwa, jedzenie, rehabilitację. Kobiety częściej zarabiają mniej niż mężczyźni i dużo częściej mają niższe świadczenia emerytalne - wskazywała.
- Jak spojrzymy na statystyki bezdomności, to 80 procent osób to mężczyźni. A to dlatego, że kobiety walczą, one idą do ośrodka pomocy społecznej. 80 procent osób korzystających z pomocy ośrodków to są kobiety. To wojowniczki. One klękają i proszą o pomoc dla swoich dzieci - mówiła.
Beata Ciepła, prezeska Federacji Polskich Banków Żywności, opowiadała o tegorocznej zbiórce żywności.
- Jako sieć 32 banków żywności z terenu całego kraju w okresie świątecznym organizujemy dodatkowe akcje zbiórek żywności. W ciągu jednego weekendu udało się zebrać 260 tysięcy kilogramów żywności. To pokaźny zastrzyk produktów, które już trafiają do potrzebujących osób. Jesteśmy wdzięczni darczyńcom - powiedziała.
Ścigaj: każdy, kto się zwróci do pomocy społecznej, otrzymuje pomock
W ostatniej części debaty Marcin Zaborski rozmawiał z polityczkami: Agnieszką Ścigaj, minister do spraw integracji społecznej i Marzeną Okłą-Drewnowicz z KO, wiceprzewodniczącą sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.
- Cały czas mamy dosyć dużą grupę, która jest w skrajnym ubóstwie. Możemy się porównywać do innych krajów Unii. U nas 16 procent osób zagrożonych wykluczeniem społecznym, a średnia unijna to 22 procent. Ona spada każdego roku i my też mamy spadek. Sytuacja się zmienia - mówiła Ścigaj.
Zapewniła, że "każdy, kto się zwróci do pomocy społecznej, otrzymuje pomoc". - Czy ona jest wystarczająca? O tym możemy dyskutować - przyznała.
Okła-Drewnowicz: przy takiej drożyźnie pomoc finansowa nie może realnie pomóc
Okła-Drewnowicz w kontekście ubóstwa mówiła o programie 500 plus. - Jest tak, że program 500 plus wpłynął na kondycję finansową polskich rodzin. Na pewno tak. (...) Ale to nie miał być program, który miał walczyć z ubóstwem. Przekonywano nas, że to program prodemograficzny. A urodziło się w ostatnim roku najmniej dzieci od drugiej wojny światowej - wskazywała.
- Niestety dzisiaj drożyzna, inflacja, powodują to, że żadna pomoc finansowa, a szczególnie ta zapisana w ustawie o pomocy społecznej, w sytuacji skrajnego ubóstwa nie jest w stanie realnie pomóc - dodała posłanka.
Źródło: TVN24