- Robiliśmy zdjęcia bo chcieliśmy sprawdzić i ewentualnie pokazać społeczeństwu, że były minister i Patrycja Kotecka to para - mówią fotoreporterzy, których czarne BMW widział pod swoim domem Zbigniew Ziobro na początku kwietnia. Okazuje się zatem, że to nie służby specjalne, a żądni cennego materiału fotografowie "inwigilowali" byłego ministra.
Fotoreporterzy sami zgłosili się do TVN24. Chcieli wyjaśnić zagadkę tajemniczego samochodu przed domem byłego ministra.
Cena popularności
Jak twierdzą fotografowie Zbigniew Ziobro nie był szpiegowany przez służby specjalne. Zdjęcia, które pod domem robili mu dwaj mężczyźni z czarnego BMW, były tylko próbą złapania byłego ministra w jednym kadrze z Patrycją Kotecką, wiceszefową Agencji Informacji w TVP. - Chcieliśmy pokazać społeczeństwu, że są parą - mówi TVN24 jeden z fotoreporterów.
Zrobienie wspólnego zdjęcia Koteckiej i Ziobry nie było możliwe, bo z domu wychodzili osobno. Najpierw na patio pojawiła się ona, godzinę później on. Właśnie wtedy zobaczył tajemnicze flesze. Postanowił reagować. Jak mówi rzucił się w pogoń za ruszającym z piskiem opon samochodem. - Rzeczywiście próbował nas gonić. Przejechał ciągłą linię i chciał jechać dalej za nami, ale mu się nie udało, bo były korki - mówi fotoreporter. Były minister obejrzawszy zdjęcia potwierdza ich autentyczność.
"Jestem spokojniejszy, ale..."
Dlaczego ci panowie nie chcą ujawnić swoich twarzy, podać nazwisk, no i przede wszystkim dlaczego te zdjęcia nie zostały jeszcze nigdzie opublikowane? Sprawa nie jest więc do końca jasna zz
Dzisiaj były minister przyznaje, że "czuje się uspokojony" takim finałem, ale nie do końca: - Dlaczego ci panowie nie chcą ujawnić swoich twarzy, podać nazwisk, no i przede wszystkim dlaczego te zdjęcia nie zostały jeszcze nigdzie opublikowane? Sprawa nie jest więc całkiem jasna - mówi poseł PiS.
Po raz pierwszy publikujemy te zdjęcia:
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24