Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie środowego pożaru w szpitalu w Częstochowie (woj. śląskie), w którym poszkodowani zostali dwaj pacjenci oddziału neurologii. 35-letni mężczyzna zmarł na miejscu, 50-letni w ciężkim stanie trafił do siemianowickiej oparzeniówki. Placówka poinformowała w czwartek o jego śmierci. Zajmowali dwuosobową salę. - Okoliczności wskazują na to, że prawdopodobnie jeden z nich zaprószył ogień - mówi prokurator Tomasz Ozimek.
Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich poinformowało, że pacjent, który trafił do nich w środę po tym, jak został poszkodowany w wyniku pożaru w szpitalu w Częstochowie, zmarł w czwartek przed godziną 13.
Mężczyzna jest drugą ofiarą pożaru.
Prokuratura sprawdza dwa wątki
Z uwagi na wagę i zawiłość sprawy śledztwo w sprawie tragicznego pożaru w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Najświętszej Maryi Panny w Częstochowie wszczęła częstochowska prokuratora okręgowa, a nie rejonowa. Sprawdzane są dwa wątki.
- Pierwszy wątek dotyczy sprowadzenia pożaru, który zagrażał życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu o wielkich rozmiarach, w wyniku którego śmierć poniósł na miejscu jeden z pacjentów, a drugi odniósł ciężkie obrażenia ciała - mówił nam dzisiaj przed południem Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. - Drugi wątek dotyczy narażenia pacjentów oddziału neurologii na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia przez personel tej placówki na skutek sprawowania niewłaściwej opieki nad pacjentami - dodał prokurator.
Na przyszły tydzień zaplanowano sekcję zwłok pacjenta. Trwają przesłuchania świadków: personelu oraz tych pacjentów, których stan na to pozwala. Zabezpieczono dokumentację leczenia oraz organizacji pracy w lecznicy.
Prokuratura: Prawdopodobnie jeden z pacjentów zaprószył ogień. Niewykluczone, że palił papierosy
Pożar wybuchł w środę około 16 (po tej godzinie powiadomiono służby) na trzecim piętrze szpitala na oddziale neurologii. Śledczy ustalili, że poszkodowani pacjenci zajmowali dwuosobową salę. 35-latek zmarł na miejscu, 50-latek został przetransportowany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Jak przekazał nam Wojciech Smętek, rzecznik siemianowickiej placówki, pacjent przebywał na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii. - Jest w ciężkim stanie - mówił dzisiaj przed południem Ozimek.
- Z oględzin, które w środę przeprowadzili na miejscu prokurator i biegły do spraw pożarnictwa i ze wstępnie ustalonych okoliczności wynika, że prawdopodobną przyczyną pożaru było zaprószenie ognia przez jednego z poszkodowanych pacjentów - wyjaśnia prokurator.
Dopytany, czy chodzi o niedopałek papierosa, Ozimek odpowiedział, że "jest to niewykluczone".
Strażacy byli na miejscu po 7 minutach, ugasili pożar w pół godziny
Pożar w szpitalu gasiło 16 zastępów straży pożarnej. Z budynku ewakuowano 23 osoby, w tym pacjentów i personel.
- Strażacy byli na miejscu po siedmiu minutach. Pożar był rozwinięty, ale stosunkowo szybko został ugaszony. Sytuacja pożarowa została opanowana po 30 minutach - mówił w środę młodszy brygadier Kamil Dzwonnik z częstochowskiej straży pożarnej.
Rzecznik szpitala Dariusz Tworzydło powiedział PAP, że oddział neurologii po pożarze został wyłączony z użytkowania. Leczeni tam pacjenci zostali rozmieszczeni w innych oddziałach.
Nagranie z miejsca zdarzenia otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: ~eternity23/Kontakt 24