Działanie na szkodę spółki zbożowej Elewarr, niegospodarność – to te przestępstwa będzie chciała potwierdzić lub wykluczyć warszawska prokuratura, która rozpocznie śledztwo po ujawnieniu "taśm PSL". Śledczy chcą też wyjaśnienić czy i po co Władysław Serafin nagrywał rozmowę z odwołanym prezesem Agencji Rynku Rolnego.
Jak się dowiedział nieoficjalnie portal tvn24.pl w dwóch, niezależnych źródłach zbliżonych do stołecznej prokuratury decyzja o prowadzeniu śledztwa już zapadła. Czynności w tej sprawie mają zostać powierzone CBA. Formalne śledztwo ruszy najwcześniej na początku tygodnia.
Bez dokumentów śledztwa nie będzie
Prokuratura Okręgowa w Warszawie czeka jeszcze na dokumenty, bez których – jak twierdzą oskarżyciele – nie może rozpocząć śledztwa. - Wystąpiliśmy o raport Najwyższej Izby Kontroli i inne dokumenty Izby, także o dokumenty z ARR oraz dotyczące spółki Elewarr – mówi nam prokurator Dariusz Ślepokura, rzecznik prasowy stołecznej prokuratury. Dodaje, że śledczy czekają także na materiały ze śledztwa prokuratury w Białymstoku dotyczące nieprawidłowości w tamtejszym oddziale ARR. W tej sprawie oskarżony jest Władysław Łukasik, były prezes ARR, który, najprawdopodobniej w styczniu, rozmawiał z szefem kółek rolniczych Władysłąwem Serafinem. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że prokuratorzy zapytają Serafina czy i dlaczego nagrywał Łukasika i co chciał przez tą rozmowę osiągnąć. Według naszych rozmówców w śledztwie będzie to jednak drugorzędny wątek.
Wątek korupcyjny
W poniedziałek zawiadomienie w sprawie taśm ujawnionych przez "Puls Biznesu" złożyło CBA. Jak ustalił tvn24.pl w zawiadomieniu warszawska delegatura Biura napisała m.in. o tym, że przy niektórych mechanizmach ujawnionych w rozmowie Serafina z Łukasikiem "zachodzi podejrzenie" popełnienia przestępstwa korupcji. - Nie mogę ujawnić szczegółów zawiadomienia – odpowiedział Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA na pytanie jakie ewentualne zachowania korupcyjne Biuro zauważyło w Elewarze.
NIK przestępstwa nie widział
Główną powodem złożenia zawiadomienia przez Biuro było jednak stwierdzenie, że doszło do nieprawidłowości przy zarządzaniu majątkiem spółki Elewarr podlegającej ARR. Chodzi o wydawanie olbrzymich kwot pieniędzy na podróże członków zarządu na zagraniczne podróże.
NIK w swoim raporcie o tym jednak nie wspominał. Izba mówiła o błędach w zarządzaniu spółką, które mogły doprawadzić do niegospodarności oraz o łamaniu ustawy kominowej. Jednak Izba nie dopatrzyła się przestępstwa i nie skierowała sprawy do prokuratury. Powiadomiony został rząd, który także po lekturze raportu nie zwrócił się do prokuratury.
Paweł Biedziak, rzecznik NIK tłumaczy, że takie zawiadomienie może trafić dopiero po rekontroli jaką Izba chce przeprowadzić w Elewarze. Izba chce sprawdzić, czy zwrócono 1,4 mln zł pieniądze, które jako nienależnie wynagrodzenie (wbrew ustawie kominowej) dostali członkowie zarządu i rady nadzorczej spółki. - Jeżeli okaże się, że te pieniądze nie zostaną zwrócone, to wtedy zawiadomimy prokuraturę.
Niejawne informacje od źródła?
Po co teraz warszawskiej prokuraturze raport NIK-u, skoro nie wynika z niego, że w Elewarze mogło dojść do podejrzenia przestępstwa? - Musimy zebrać wszelką, możliwą dokumentację by wszcząć śledztwo – tłumaczy prokurator Ślepokura.
W czwartek rzecznik rządu Paweł Graś i Jacek Cichocki, szef MSW ujawnili, że premier dostał z CBA "informacje niejawne" na temat Elewarru. To oznacza, że Biuro mogło prowadzić działania operacyjne i analizę informacji o nieprawidłowościach w tej spółce zbożowej. - Skoro były to informacje niejawne, to oznacza, że mogły się w nich znaleźć dane wynikające z rozmów ze źródłem informacji, które mogło powiadomić CBA o ewentualnych nieprawidłowościach. Biuro mogło także zacząć np. analizę bilingów osób z władz Elewarru. Wtedy, zgodnie z ustawą o informacjach niejawnych takie dane otrzymują status poufnych lub ściśle tajnych – tłumaczy dr Zbigniew Rau, były wiceszef MSWiA zajmujący się problematyką bezpieczeństwa.
W Elewarze były podsłuchy?
Czy Biuro mogło premierowi przekazać także informacje z podsłuchów? - Wątpię. Gdyby tak było to informacje przekazane premierowi powinny mieć klauzulę ściśle tajne. Jednak czegoś takiego służby nie praktykują – twierdzi dr Rau.
Rzecznik Biura nie chciał odpowiedzieć na pytanie czy Biuro mogło podsłuchiwać osoby zamieszane w aferę Elewarru. Czy prokuratura zażądała z CBA informacji, które dostał także premier? Prokurator Ślepokura nie potrafił na to pytanie odpowiedzieć. - Dopiero wczoraj media podały, że takie informacje trafiły do premiera – tłumaczy rzecznik stołecznej prokuratury.
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl)/fac / Źródło: tvn24.pl