Miało coś drgnąć. Miał być kościelny dokument o walce z pedofilią wśród duchownych i o ochronie dzieci przed nimi. Nie ma ani jednego, ani drugiego. Polski kościół w tej sprawie jest tak podzielony, że wciąż trudno o zgodę. Mimo jasnego stanowiska Watykanu.
Prace nad tym dokumentem trwają od ponad dwóch lat. Podobno nawet od kwietnia jest już gotowy. Brakuje tylko zgody wszystkich biskupów.
- Uważam, że w tej dziedzinie wskazany jest pośpiech. Często uważaliśmy się za przedmurze chrześcijaństwa, a ten przykład pokazuje, że jesteśmy daleko, daleko z tyłu - komentuje ksiądz Wojciech Lemański.
Dokument, który w ostatni weekend mieli zaprezentować biskupi to dwa aneksy do wytycznych o przeciwdziałaniu pedofilii. Pierwszy miał mówić o postępowaniu kanonicznym wobec księży pedofili, drugi o ochronie poszkodowanych dzieci.
Dokumenty niepotrzebne?
Episkopat aneksów jednak nie przyjął. Powołał jedynie pełnomocnika, który problemem ma się zająć, choć na razie nie bardzo wiadomo w jaki sposób.
- Budowanie systemu to znaczy tworzenie sieci osób, które by były kompetentne i umiały nabytą wiedzę przekazywać dalej - przekonuje ojciec Adam Żak, koordynator episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży.
Dziś wiadomo, że biskupi w sprawie pedofilii nie mówią jednym głosem. Część hierarchów uważa, że pedofilia w Kościele to problem wyolbrzymiany, że dotyczy garstki osób, że podnoszą go przeciwnicy Kościoła, a pisanie specjalnych dokumentów jest niepotrzebne.
Watykan czeka
- Na razie nie mamy wzorcowych i skutecznych uregulowań, a wiele z tych ofiar zostaje z tym problemem samemu - uważa ks. Lemański.
- Dopóki któryś z biskupów nie zostanie zgwałcony, dopóty nie dotrze do biskupów jaka to jest tragedia - mówi natomiast dosadnie dominikanin, ojciec Paweł Gużyński.
Biskupi zbyt długo czekać jednak nie mogą, bo przyjęcia dokumentu domaga się Watykan.
Autor: bor//bgr/k / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24