Platforma Obywatelska zyskała jedynkę w regionie, gdzie mocnego lidera nie było. PiS - zażarty pojedynek byłego i obecnego polityka lewicy, który może obu osłabić. Lewica - spory problem i możliwą prestiżową porażkę na horyzoncie. "Polska i Świat" o konsekwencjach politycznego transferu roku, czyli przejścia Bartosza Arłukowicza do obozu Donalda Tuska.
Jak "transfer" Arłukowicza oceniają internauci? W sondzie tvn24.pl dziś rano ponad połowa z Was (56 proc.) uważała, że nowa funkcja Arłukowicza wzmocni rząd i PO, ale osłabi SLD. 17 proc. było zdania, że wzmocni ekipę Tuska, ale nie zaszkodzi SLD. 14 proc. sądzi, że pozostanie to zupełnie bez znaczenia dla którejkolwiek partii. O tym, że osłabi to zarówno rząd, jak i SLD, przekonanych jest tylko 9 proc. internautów. 4 proc. uważa, że osłabi to PO i rząd, a wzmocni Sojusz.
W sondzie zagłosowało do godz. 7 rano ponad 7 tysięcy osób.
Skorzysta też PiS
W myśl zasady: gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta, na politycznym transferze roku w Szczecinie chce skorzystać poseł Joachim Brudziński. Gdy po stronie lewicy i centrum bić się będą byli klubowi koledzy, Grzegorz Napieralski i Bartosz Arłukowicz, on powalczy o wyborców prawicy.
- Napieralski, bojąc się prestiżowej porażki, siłą rzeczy będzie musiał bardzo mocną kampanię prowadzić i też wchodzić w szkodę Platformie Obywatelskiej – prognozuje polityk PiS. Jak zażarta to będzie walka? Pewne wskazówki może dać wynik ostatnich wyborów. Napieralski był wówczas jedynką, a Arłukowicz trójką, a różnica była minimalna - 779 głosów.
Napieralski jednak z Warszawy?
Alternatywę dla szefa SLD sugeruje Janusz Palikot. - Spodziewam się, że Napieralski, który jest tchórzem, będzie kandydował z Warszawy – stwierdził. Być może są to złośliwe uwagi szefa jednej lewicowej partii wobec konkurencji. Ale taka plotka niemal natychmiast pojawiła się w Sejmie. Pewnym jest, że starcie Arłukowicz-Napieralski, gdyby do niego doszło byłoby widowiskiem – a jeszcze większym ewentualna przegrana szefa partii z jego byłym już posłem
Dlatego Platforma nie kryje radości i to podwójnie - nie jest tajemnicą, że kandydata na miejsce numer jeden w Szczecinie partia po prostu nie miała. Ewentualny lider, europoseł Sławomir Nitras, mocno się bowiem władzom naraził i od dawna widniał na czarnej liście premiera Donalda Tuska. Powodów zebrało się kilka: porażka Platformy w wyborach prezydenckich w Szczecinie, konflikt Nitrasa z władzami w regionie i w końcu oskarżony o posiadanie narkotyków poseł Atamańczuk, który do Sejmu wszedł właśnie za Nitrasa.
"My to na pewno Arłukowiczowi przypomnimy"
A teraz kandydat nie tylko się pojawił, ale jest nim dotychczasowy krytyk, który teraz sam będzie odpowiadał na krytykę opozycji. - Nie wiem, jak Arłukowicz będzie tłumaczył się swoim wyborcom chociażby z upadku stoczni szczecińskiej. A my to na pewno Arłukowiczowi przypomnimy – zapowiada Brudziński.
PO z kolei wypominają, że przyjęcie posła lewicy to łatanie skrzydła, które ucierpiało po odejściu Janusza Palikota. Jarosław Gowin (najsilniejszy rozgrywający na prawym z kolei skrzydle PO) tłumaczy to inaczej. - Między innymi po to zwracamy się do takich osób jak Arłukowicz, żeby powstrzymać dojście SLD do władzy - zapewnia.
Niezależnie od powodów, Arłukowicz stał się politycznym transferem roku. A z uwagi na fakt, że to rok wyborczy nie on pierwszy i nie ostatni.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24