Eksperci nadal nie wiedzą, dlaczego doszło do wybuchu gazu w jednym ze szczecińskich bloków. Przyczyny sobotniej eksplozji miały zostać wyjaśnione na początku tego tygodnia. Dyrektor Zakładu Gazowniczego w Szczecinie poinformował jednak, że poznamy je najwcześniej za kilka dni. Jak zaznaczył, gazownicy wykonują "bardzo trudną operację".
Żeby sprawdzić miejsce i przyczyny rozszczelnienia gazociągu średniego ciśnienia pracownicy Zakładu Gazowniczego muszą go odkopać i przeprowadzić próby szczelności. - Jest to teraz bardzo utrudniona operacja, bo rura leży ponad metr pod ziemią, która jest zamarznięta. Trzeba odkopywać ręcznie - powiedział dyrektor Wiesław Gurdak.
Dodał, że z eksploatacji został wyłączony kilometrowy odcinek gazociągu przebiegającego w pobliżu budynku, w którym nastąpiła eksplozja. Gazownicy podejrzewają, że to właśnie stamtąd wydobywał się gaz, który dotarł do budynku i eksplodował. - Dotarcie do miejsca ewentualnego rozszczelnienia może potrwać nawet kilka dni - podkreślił dyrektor.
Dziś gaz w kuchenkach?
Gaz do wieżowca jest dostarczany, ale tylko do zaworu głównego. - Mieszkańcy nie mają jeszcze gazu w kuchenkach, dziś będą prowadzone kolejne próby szczelności instalacji gazowej wewnątrz budynku i jeśli okażą się pomyślne, gaz będzie dostarczony - zapewnił Gurdak.
Po eksplozji szczecińskie pogotowie gazowe otrzymuje więcej niż zwykle zgłoszeń od mieszkańców miasta z prośbą o interwencje i sprawdzenie szczelności instalacji gazowych. - To bardzo ważne, by jak najszybciej informować o wszelkich wątpliwościach dotyczących gazu - powiedział Gurdak. - Jak poczujemy zapach gazu w pomieszczeniu należy sprawdzić, czy zamknięte są kurki gazowe, otworzyć szeroko okna i jak najszybciej zadzwonić po pogotowie gazowe - podkreślił.
Dwoje rannych w ciężkim stanie
Do wybuchu gazu doszło przed godz. 8 rano w sobotę w bloku przy ul. Matejki 16. Eksplozja poraniła pięć osób, w tym dwoje dzieci. Stan dwojga rannych - kobiety i mężczyzny - lekarze określają jako bardzo ciężki. Zostali oni przetransportowani do specjalistycznego szpitala w Gryficach, gdzie leczone są ciężkie poparzenia.
Kobieta ma ciało poparzone w 90 proc. i oparzenia dróg oddechowych. 50-letni mężczyzna ma poparzone 50-55 proc. ciała i również oparzenia dróg oddechowych. Oboje utrzymywani są w śpiączce farmakologicznej i podłączeni do respiratora. Dwójka dzieci, które mogły ulec lekkiemu zatruciu, opuściła szpital, w którym przebywała na obserwacji.
W sobotę ewakuowano mieszkańców budynku, w którym nastąpił wybuch i sąsiedniego, łącznie ponad 200 osób. Mieszkańcy bloku przy Matejki 16 mogli wrócić do domu dopiero w niedzielę w południe. Po wybuchu w piwnicy budynku doszło do pożaru w dwóch mieszkaniach na parterze. Lokale te zostały kompletnie zniszczone.
Źródło: PAP