- Ludzie, którzy dzisiaj ustawiają Polskę w roli republiki bananowej, upokarzają swoje urzędy i samych siebie - mówi Władysław Stasiak i zachęca by zamiast o chorobie jednego z pilotów rządowych samolotów, prezydent porozmawiał z premierem "na poważnie" o polskim wojsku. - Tan apel to dowód, że Ci ludzie tracą kontakt z rzeczywistością - odpowiada Stefan Niesiołowski.
Według szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Polski "nie stać dziś na marne i małe gierki". Tak Władysław Stasiak podsumowuje konflikt między przedstawicielami rządu a Kancelarią Prezydenta na temat tego, kto pojedzie na najbliższy szczyt UE do Brukseli.
Marny żart, czy poważny kryzys?
- W normalnym kraju ani prezydent, ani opinia publiczna nie byłyby zaprzątane takimi kwestiami jak choroba pana pilota, oczywiście choroba ludzka rzecz, ale gdyby na poważnie przyjąć, że w wyjeździe prezydenta przeszkadza choroba pilota, to znaczyłoby to, że polskie wojsko jest w głębokim kryzysie i sytuacja wymaga podjęcia silnych i radykalnych środków zapobiegawczych - przekonywał szef BBN. Jeśli zaś choroba, o której mówił w sobotę Bogdan Klich jest żartem, to "żartem marnym, z najniższej półki - dodawał.
Stasiak wykorzystuje słowa szefa MON, (który powiedział, że niedyspozycja jednego z pilotów rządowych samolotów uniemożliwi wyjazd prezydenta do Brukseli) jako dobry pretekst do podjęcia "publicznej debaty i refleksji nad profesjonalizacją polskiego wojska".
"Wiemy tylko tyle, że będzie dobrze"
- Jaki jest pomysł na marynarkę wojenną, której w perspektywie kilku lat grozi poważna zapaść? Jaki jest pomysł na wojska specjalne? Jak profesjonalizacja wojska będzie powiązana z modernizacją, której nie widać? - to są tematy do dyskusji. Dzisiaj natomiast więcej wiemy o chorobie pilota, niż o profesjonalizacji polskiego wojska. Nic nie wiadomo... Poza tym, że będzie dobrze - zaznaczał Stasiak.
Według szefa BBN Polakom należy się "publiczna debata o polskim wojsku", a nie tematy zastępcze. - Jak kania dżdżu oczekuję dyskusji o bezpieczeństwie Polski - podkreślał Stasiak.
Szef BBN ciągle liczy też, że pomimo "śmiesznego sporu" premier przyjmie w końcu zaproszenie prezydenta do spotkania, z którego "z całą pewnością coś dobrego wyniknie": - Nie trzeba tylko bać się dyskusji i stosować uników. Trzeba umieć zmierzyć się z problemem - zauważał.
Niesiołowski: Ci ludzie tracą kontakt z rzeczywistością
Ale wicemarszałek Stefan Niesiołowski na podobne argumenty pozostaje głuchy, bo - jak powiedział na antenie TVN24 - taki apel to według niego przejaw tego, że "ci ludzie tracą kontakt z rzeczywistością". - O jakiej dyskusji mówi pan Stasiak? Pan Sikorski już raz pojechał na rozmowy z prezydentem i wysłuchał pytań "Czy zna Rona Asmusa?". Po ostatnich brutalnych atakach Lecha Kaczyńskiego, który jeździ po Polsce i straszy ludzi tym, że nie będą przyjmowani do szpitali, jest to albo hipokryzja, albo utrata pamięci - irytował się poseł PO.
"Niech się prezydent naradza ze Szczygłą i ojcem Rydzykiem"
Wicemarszałek namawia prezydenta by sam - jeśli tak bardzo troszczy się o polską armię - przygotował "jakiś sensowny projekt ustawy". - Ja nie widziałem żadnego takiego projektu w kwestii obronności kraju - mówił, zaznaczając, że działalność prezydenta w tej materii "sprowadzała się głównie do popierania Antoniego Macierewicza i jego ludzi".
Niesiołowski idzie za ciosem i skoro spotkanie z prezydentem nazywa "stratą czasu", to radzi swoim kolegom z rządu, by nie szli na posiedzenie najbliżej Rady Gabinetowej, której zwołanie zapowiada Lech Kaczyński. - Niech sobie prezydent zaprosi Macierewicza, Szczygłę, ojca Rydzyka i niech się ich radzi - namawia.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot.PAP