Czy Centralne Biuro Antykorupcyjne naciskało na Adama R., który tydzień temu w "Teraz My", opowiadał, jak miał stać się narzędziem CBA, podsuwającym "Samoobronie" spreparowane wiadomości? Minister sprawiedliwość Zbigniew Ćwiąkalski zapowiada, że wyjaśni całą sprawę.
Tydzień temu w "Teraz My" Adam R. opowiadał, że został wykorzystany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne do przekazania posłance Samoobrony zmanipulowanej wiadomości od jednego z zatrzymanych w sprawie tzw. "afery gruntowej". Za rozpowszechnienie fałszywych informacji miał otrzymać od CBA pieniądze.(PRZECZYTAJ CAŁĄ INFORMACJĘ)
Po tygodniu Adam R. przysłał do "Teraz My" list. Pisze w nim, że w tygodniu po emisji programu w TVN, był przesłuchiwany w prokuraturze. Podczas przerwy w przesłuchaniu w pokoju pojawił się oficer CBA -ten sam, którego R. oskarża o prowadzenie prowokacji wobec Samoobrony - Władysław.
Agent miał naciskać na więźnia, by odwołał zeznania obciążające Biuro. - Czy wszystko odkręciłeś? Czy już będzie ok? - miał pytać funkcjonariusz.
Relację Adama potwierdza adwokat Piotra R., jednego z aresztowanych w aferze gruntowej, który tego samego dnia był w prokuraturze. Jak mówią autorzy "Teraz My", mimo działań CBA Adam R. nadal podtrzymuje swoje ubiegłotygodniowe zeznania.
Minister Ćwiąkalski wyjaśni sprawę
- Przesłuchanie rzeczywiście się odbyło - potwierdził w TVN minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. Potwierdza też, że w prokuraturze w tym samym czasie był i agent CBA - ale nie ten, który miał rzekomo nakłaniać Adama R. do przekazania fałszywej informacji.
- Inny agent na terenie prokuratury był - przyznał minister w nadawanym na żywo programie TVN, zaznaczając, że pozostawienie agenta CBA sam na sam z przesłuchiwanym nie jest naruszeniem prawa. - Natomiast, gdyby było tak, że ten agent rzeczywiście cokolwiek sugerował, czy pytał, to byłby to skandal - podkreślił Ćwiąkalski.
Historia Adama R.
W lipcu 2007 roku CBA zatrzymało Andrzeja K. i Piotra R, którzy mieli próbować za łapówkę doprowadzić do odrolnienia działki na Mazurach. Jak ustalili dziennikarze "Teraz My", tuż po zatrzymaniu Piotr R. miał próbować kontaktować się z działaczami Samoobrony i ostrzec ich przed prowokacją. Ostrzeżenie miało być skierowane do samego Andrzeja Leppera, a gryps miał być wysyłany przez pierwszego spotkanego w areszcie więźnia - wynika z opowiadań osadzonego, do którego dotarli dziennikarze "Teraz My".
Chcą, żebym zaj... Leppera. Zrób wszystko, żeby mnie stąd wyciągnąć, a ja dalej będę wiedział, co z tą sprawą zrobić. gryps
- Miałem jej przekazać taką wiadomość: "Chcą, żebym zaj... Leppera. Zrób wszystko, żeby mnie stąd wyciągnąć, a ja dalej będę wiedział, co z tą sprawą zrobić" - relacjonuje więzień. - Piotr R. obiecał mi za to garnitur, buty i srebrne spinki, a także że otrzymam niedługo prezent warty prawie cztery tysiące złotych – mówił przed tygodniem więzień-pośrednik.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn