Były wiceprezydent Gliwic Andrzej Jarczewski, który od poniedziałku protestuje przeciwko nadużyciom lokalnej władzy na szczycie 100-metrowego masztu radiostacji, zapowiedział, że zostanie tam do soboty - powiedział w rozmowie z tvn24.pl oficer prasowy policji w Gliwicach, podkom. Marek Słomski. Dodał, że z protestującym nie ma już kontaktu ponieważ "wyłączył komórkę, albo rozładowała mu się bateria".
Jak dowiedziała się TVN24 na maszcie, na którym protestuje Jarczewski odłączono prąd i światła ostrzegawcze dla samolotów na szczycie wieży.
"Sytuacja stabilna"
- Sytuacja jest stabilna - mówi w rozmowie z tvn24 oficer prasowy gliwickiej policji. - Na dole stoi radiowóz policji i straż pożarna, ale nic się nie dzieje. Negocjator apelował do niego przez megafon, żeby zszedł, ale nie było na to żadnej reakcji - opowiada podkom. Marek Słomski.
Protest zapowiadał
Andrzej Jarczewski to wiceprezydent Gliwic w latach 1994-2002. Od 2003 roku był pracownikiem gliwickiego muzeum. W 2007 roku został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Jest autorem kilku książek.
Prowadzi również stronę internetową, na której publikuje swoje prace i zdjęcia oraz wyraża swój protest przeciwko nieprawidłowościom w lokalnych strukturach władzy. Tam również zapowiadał swój protest, który polega na wejściu na wieżę Radiostacji w Gliwicach.
Jarczewski wspiął się na wieżę w poniedziałek o 8 rano i jak zapowiadał zamierza tam pozostać do zrealizowania jego postulatów. Głównym żądaniem jest przywrócenie go do pracy na stanowisku klucznika tejże radiostacji, oraz dymisja obecnego dyrektora muzeum. Gliwicka policja informowała wczoraj, że zamierza pozostać na miejscu przez cały czas. Funkcjonariusze będą czuwać i czekać, aż Jarczewski sam opuści wieżę. Jakiekolwiek siłowe rozwiązanie nie wchodzi w grę.
"Źle się dzieje"
"Źle się dzieje w polskich samorządach, przekształcanych stopniowo w prywatne folwarki aktualnych kacyków. Od lat zajmuję się tym problemem w książkach i artykułach. Obecnie jednak - do tej działalności na polu teorii muszę dołączyć trochę praktyki. Powód jest prosty: lokalny kacyk pozbawił mnie środków do życia. Jeśli więc mam wybór - wolę umrzeć nie z głodu. Dlatego 6 czerwca 2011 wszedłem na wieżę Radiostacji Gliwice i rozpocząłem protest" - napisał na swojej stronie internetowej Andrzej Jarczewski.
Źródło: tvn24.pl