- Ten film pokazuje, jak ważne jest kto był agentem. Bo takich ludzi jak Maleszka było w 1989 roku 100 tysięcy. Oni żyją w wolnym kraju zniewoleni, bo nadal są szantażowani przez SB-ków - mówi Ewa Stankiewicz, współautorka dokumentu "Trzech kumpli" w programie "Piaskiem po oczach" w TVN24.
Dokument o śmierci Stanisława Pyajasa, wyemitowała telewizja TVN - CZYTAJ WIĘCEJ.
Ewa Stankiewicz opowiadała w TVN24 jak trudne były dla niej rozmowy z SB-kami. - Niektórzy z nich nadal wierzą w słuszność tamtego systemu. Kiedy przyjeżdżałyśmy do Krakowa oni uprzedzali się nawzajem, grożąc innym agentom, aby nikt przypadkiem nie zdradził niczego w tej sprawie - powiedziała. - Jeden z nich otwarcie nam powiedział, że dostaje telefony z pogróżkami, że grożą mu, że wyląduje na siatce, zasztyletowany - dodała.
Jednak przyznała, że niektórzy z byłych funkcjonariuszy czują coś na jakby wyrzuty sumienia z powodu śmierci Pyjasa, mieli ludzkie uczucia.
"Prawdę nadal da się ujawnić"
Współautorka dokumentu powiedziała, że SB-cy, którzy prowadzili inwigilację Pyjasa nie byli zamieszani w jego śmierć, ale na pewno wiedzą coś na temat prawdziwych zabójców. - Na pewno wiedzą więcej niż mówią, znają prawdę.
Reżyserka powiedziała, że SB-cy nie mieli świadomości, że są nagrywani. - Jeden z nich nas przeszukał, więc chyba przeczuwał, pozostali byli nieświadomi. Nie pochwalam użycia ukrytej kamery, tu się zdecydowałyśmy z czystej desperacji, ponieważ pokazujemy środowisko nierozliczone w wolnej Polsce. Często są to zwykli kryminaliści - oceniła Stankiewicz. Zastrzegła jednak, że po emisji filmu nie dostała żadnych pogróżek.
"Nie cieszy mnie niczyja krzywda"
Podobnie główny bohater filmu, Lesław Maleszka, nie wiedział, że rozmowa z nim jest rejestrowana. - Maleszka powiedział, że nie będzie uczestniczył w filmie.
Dodała, że on zrobił na niej ogromne wrażenie. - Straszne jest to, że przychodzi się do człowieka, który jest życzliwy, proponuje herbatę, jakby się przyszło do kogoś bliskiego - mówiła o osobie, które na Pyjasa donosiła niemal do jego śmierci.
- Mam bardzo duży dyskomfort, ponieważ usiłuje się zrzucić całe zło na Maleszkę, a ten film pokazuje, jak ważne jest kto był agentem, a kto nie. Naprawdę trzeba otworzyć te archiwa, aby uniemożliwić zniewolenie tych ludzi - zaapelowała.
Na pytanie co zrobiła, kiedy dowiedziała się, że Maleszka stracił z powodu jej filmu pracę odpowiedziała: "Nie cieszy mnie niczyja krzywda".
"Zamiast Pyjasa mógł być Wildstein"
Stankiewicz nie chciała jednak przesądzać, czy Maleszka mógł mieć bezpośredni wpływ na śmierć Pyjasa. - Nie wiem czy "przycisnął guzik", na pewno podawał bezpiece intymne szczegóły z jego życia tuż przed śmiercią - stwierdziła.
Dodała, że nie wie, dlaczego zginął wtedy właśnie Pyjas.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24