Miałem inne poglądy na śledztwo ws. afery węglowej niż prokurator okręgowy Krzysztof Sierak, bo on chciał je szybko finalizować i stawiać zarzuty. Ale to naturalne - powiedział prokurator Emil Melka. Przyznał, że jego nadzór nad śledztwem był źle oceniany przez przełożonych.
Zeznania prokuratora Melki miały być sensacją, gdyż według mediów miał się on skarżyć, że naciskano na niego, by postawił zarzuty Barbarze Blidzie. Ponieważ nie chciał tego zrobić, miano odsunąć go od nadzoru nad śledztwem ws. afery węglowej, które sprawował od marca do listopada 2006 r. (w wyniku tego śledztwa ABW pojawiła się w domu Blidy – red.).
"Nie ma podstaw by mówić o naciskach"
Melka odpowiadał bardzo lakonicznie i unikał mocnych stwierdzeń. Zapewnił, że nie ma podstaw, by mówić o naciskach.
Wielokrotnie podkreślał, że przełożony ma prawo do oceny jego pracy, i podejmowania określonych decyzji. Różnica zdań między nim a jego szefem - prokuratorem okręgowym Krzysztofem Sierakiem - też jest - według niego - rzeczą naturalną, gdyż przyjęło się, że prokuratorzy mają odmienne poglądy na śledztwa. On sam zaś mówił przełożonym, że jest przeciążony śledztwami m.in. w sprawie katastrofy hali MZT. - Przestałem nadzorować prowadzić śledztwo, bo uznano, że byłem przeciążony pracą nad innymi postępowaniami - powiedział Melka. Śledztwo przejął wtedy asesor Piotr Wolny (przeczytaj zeznania Wolnego), potem dołączono jeszcze dwóch innych asesorów.
Melka o trwającym od lipca 2006 r. konflikcie z prokuratorem Sierakiem również opowiadał dość lakonicznie. Przyznał, że mieli odmienne wizje śledztwa ws. afery węglowej – Sierak chciał, by śledztwo przyspieszyć, pewne wątki wyodrębnić oraz przedstawić zarzuty określonym osobom, Melka chciał weryfikować zeznania Barbary K., czyli śląskiej Aleksis, która mówiła o wręczanych przez siebie korzyściach majątkowych różnym osobom, w tym politykom.
- Mówił mi, że nie nadaję się do pracy, bo nie podzielam jego wizji m.in. śledztwa ws. afery węglowej – relacjonował sejmowym śledczym Melka. - Na podstawie rozmów z przełożonymi zacząłem się domyślać, że będę odsunięty od nadzorem nad śledztwem i plotki krążące na mój temat w prokuraturze się potwierdzą - dodał prokurator.
Posłanka PiS Beata Kempa, kiedy przyszła jej kolej na zadawanie pytań, poprosiła Melkę, by raz jeszcze odpowiedział na pytania, czy przełożeni wywierali na niego naciski, czy w rozmowie na temat przyspieszenia śledztwa padło nazwisko Barbary Blidy oraz czy prokurator Sierak mówiąc o konieczności stawiania zarzutów wskazywał na konkretne nazwiska? Melka na każde z pytań odpowiedział "nie".
"Mogłem zostać przeniesiony"
Pytany o rozmowę z przełożonymi, do jakiej doszło 12 dni po śmierci byłej posłanki SLD, Melka nie chciał odpowiedzieć i stwierdził, że "nie ma to związku ze sprawą".
Prokurator apelacyjny w Katowicach Tomasz Janeczek nakłaniać Melkę, by napisał oświadczenie, że nie było nacisków w śledztwie ws. afery węglowej. W ujawnionej przez media rozmowie z Janeczkiem, Melka miał twierdzić, że ma informacje o naciskach, ale przedstawi je przed komisją śledczą. W pisemnym oświadczeniu, napisanym na żądanie Janeczka, nie potwierdził jednak ewentualnych nacisków. A w postępowaniu dyscyplinarnym, wycofał się ze stwierdzeń, jakie padły w nagranej rozmowie.
Eksperci, proszeni przez przewodniczącego komisji Ryszarda Kalisza o rozstrzygnięcie tej kwestii, orzekli, że ma. Melka poprosił więc, by komisja rozstrzygnęła to w głosowaniu.
Posłowie uznali, że Melka musi zrelacjonować rozmowę z Janeczkiem. – Spotkaliśmy się w gabinecie prokuratora Tracza (naczelnik wydziału I Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach), który nie brał udział w rozmowie. Prokurator Janeczek wezwał mnie tam, w celu uzyskania od mnie oświadczenia, że jeśli nie on, to kto wpływał na mnie w trakcie śledztwa. Napisałem oświadczenie - potwierdził Melka.
I dodał: - Szczegóły oświadczenia są w aktach. Potwierdzam, że byłem w konflikcie z przełożonymi. Nie wiem jednak, czy mówili, że byłem czarną owcą – mówił Melka.
Kłótnia w komisji
Pytany, czy obawiał się negatywnych skutków konfliktu z przełożonymi, odpowiedział, że dochodziły do niego głosy, że może zostać przeniesiony. Przyznał też, że toczyło się przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne. Dotyczyło ono "uchybienia godności prokuratora", które miało - według katowickiej Prokuratury Apelacyjnej - polegać na tym, że Melka przedstawił dwie różne wizje prowadzonego przez niego postępowania ws. afery węglowej - inną ustanie w rozmowie z przełożonym, inną na piśmie.
Zanim posłowie rozstrzygnęli w głosowaniu, że Melka ma opowiedzieć o rozmowie z Janeczkiem, doszło do awantury. Starli się poseł PiS Wojciech Szarama i przewodniczący komisji Ryszard Kalisz.
Szarama zarzucił Kaliszowi, że zadaje świadkowi nieprecyzyjne pytania. Polityk SLD ripostował: - Nie potrzebuję pana pomocy, proszę nie przeszkadzać. Niepokoi mnie, że pan nie zna kulisów sprawy.
Na część pytań, m.in w sprawie okoliczności zatrzymania Barbary Blidy i obecności kamer w jej domu, Melka odpowie na posiedzeniu zamkniętym. Zasłonił się obowiązującą go tajemnicą śledztwa, do której został zobligowany - pod groźbą zarzutów karnych - przez łódzką prokuraturę (był tam przesłuchiwany jako świadek w śledztwie wszczętym po samobójczej śmierci Barbary Blidy).
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24