- Nie ma takiej rzeczy, której PZPN nie byłby w stanie nie schrzanić - tak minister sprawiedliwości Jarosław Gowin podsumował wtorkowe odwołanie meczu Polska-Anglia z powodu deszczu. Dodał, że przebywając na trybunach razem z ambasadorem brytyjskim, zastanawiali się czy nie wbiec na płytę stadionu i tej wody nie zacząć usuwać. - Jestem kibicem piłkarskim od niepamiętnych czasów i wiem, że taką wodę można usunąć - dodał.
Zdaniem Gowina, na Polskim Związku Piłki Nożnej spoczywa ogromna część odpowiedzialności za wczorajszy przebieg zdarzeń na Stadionie Narodowym, bo ta organizacja podejmowała kluczowe decyzje w sprawie wtorkowego meczu.
- Gdy kibice wczoraj skandowali "złodzieje", to mieli na myśli PZPN - zaznaczył. - Brytyjczycy mają Monty Pythona, a my mamy PZPN - dodał.
Głowa Muchy? "To populizm"
Minister zwrócił uwagę, że są też "niejasności" w działaniu Narodowego Centrum Sportu. Zaznaczył jednak, że jest jeszcze szereg pytań, na które trzeba odpowiedzieć", dlatego sprawa ta będzie wyjaśniana przez minister sportu Joannę Muchę.
Pytany o ewentualną dymisję minister sportu, Gowin odpowiedział, że "żądanie głów w tym momencie byłoby uleganiem populizmowi".
Ulewny deszcz i fatalny stan murawy uniemożliwił we wtorek rozegranie spotkania eliminacji mistrzostw świata w piłce nożnej między Polską a Anglią na Stadionie Narodowym w Warszawie. Mecz został przełożony na środę. Piłkarze ponownie wyjdą na murawę w środę o godz. 17. Bilety na ten mecz zachowują ważność.
Autor: MON/ ola / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24