Jest już ekspertyza w sprawie marcowego wypadku autokaru w Świdnicy. Biegli stwierdzili, że wiadukt kolejowy, w który uderzył autobus wiozący dzieci, był źle oznakowany. Ponadto - zdaniem ekspertów - bez winy nie jest też kierowca, który nie zastosował się do przepisów ruchu drogowego. W wypadku rannych zostało 35 osób.
Prokuratura ustaliła, że kilkaset metrów przed wiaduktem ustawiony był tylko jeden znak informujący, iż obiekt ma 2,9 m wysokości. Biegli orzekli, że zgodnie z obowiązującymi przepisami była to niewystarczająca informacja. - Dodatkowe znaki powinny się znajdować na dwóch poprzedzających wiadukt skrzyżowaniach oraz na samym obiekcie. Obecnie trwa ustalanie osób, które były odpowiedzialne za oznakowanie - poinformował szef świdnickiej Prokuratury Rejonowej Marek Rusin.
Dodatkowe znaki powinny się znajdować na dwóch poprzedzających wiadukt skrzyżowaniach oraz na samym obiekcie. Obecnie trwa ustalanie osób, które były odpowiedzialne za oznakowanie. Marek Rusin, szef świdnickiej Prokuratury Rejonowej
Kierowca z zarzutami
60-letniemu kierowcy autobusu prokuratura postawiła zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Z ekspertyzy wynika również, że kierowca nie zastosował się do przepisów ruchu drogowego, nie zauważył znaku zakazu ruchu pojazdów powyżej wysokości 2,9 m.
- Zdaniem biegłych odpowiedzialność kierowcy nie może budzić wątpliwości. Fakt, że trasa była źle oznakowana, może jednak wpłynąć na ocenę jego winy przez sąd - przyznał prokurator.
Do szpitali trafiło 35 osób
Do wypadku doszło 27 marca. Wysoki, jednopiętrowy, autobus uderzył w przęsło kolejowego wiaduktu. Bezpośrednio po wypadku do szpitali trafiło 35 osób. 14 letniego chłopca z obrażeniami czaszki śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przetransportował do szpitala we Wrocławiu. W wyniku uderzenia zdarte zostało ok. 10-metrów dachu. Część foteli została całkowicie zniszczona, a przednia szyba wypadła.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24