Będziemy stosować bezpośrednio konstytucję - zapowiada część sędziów sądów powszechnych po tym, jak nowy Trybunał Konstytucyjny uznał za zgodną z prawem ustawę o zgromadzeniach, przyjętą głosami PiS. Co to oznacza dla obywateli, którzy mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności za nielegalne - zdaniem władzy - demonstracje? Przeanalizowaliśmy to z pomocą znawców prawa.
O tym, że jako sędzia będzie orzekał, stosując bezpośrednio konstytucję otwarcie mówi rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa sędzia Waldemar Żurek (m.in w "Kropce nad i" w TVN24). O tym, że realne jest orzekanie przez sądy w sprawie zgromadzeń wprost na podstawie konstytucji, nie zaś budzącej kontrowersje ustawy, przekonywał w "Faktach po Południu" 17 marca Mirosław Wróblewski z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
Sędziowie debatują o takiej możliwości już od dłuższego czasu, była o tym mowa między innymi na ich konferencji zorganizowanej w Katowicach 3 marca.
Uprzywilejowane zgromadzenia cykliczne. Będą procesy?
Nowelizację ustawy o zgromadzeniach prezydent Andrzej Duda - mimo deklarowanych nadal wątpliwości - podpisał 18 marca i tego samego dnia została ona ogłoszona w Dzienniku Ustaw (pozycja 579). Wejdzie w życie po 14 dniach od ogłoszenia.
Pod rządami nowej ustawy za nielegalne zgromadzenie może zostać uznana każda manifestacja w miejscu publicznym, na którą władza nie wyrazi zgody. Uprzywilejowane są tak zwane zgromadzenia cykliczne. Demonstracja odbywająca się w tym samym miejscu i czasie, co zgromadzenie cykliczne, zapewne zostanie uznana za bezprawną, a władza wykonawcza może żądać ukarania jej liderów.
Ustawa o zgromadzeniach nie ma odrębnej części karnej. Kary za organizowanie nielegalnych zgromadzeń i przewodniczenie im przewiduje kodeks wykroczeń. Według niego za takie czyny grozi grzywna, do 14 dni aresztu lub ograniczenie wolności. Trzeba zaznaczyć, że odpowiedzialność za nielegalne zgromadzenie ponoszą wyłącznie organizatorzy i przewodniczący takich zgromadzeń. Samo uczestnictwo nie jest karane.
Oczywiście pod warunkiem, że nie dochodzi do burd, bójek czy niszczenia mienia. Z tą chwilą następuje przekroczenie cienkiej linii, za którą zgromadzenie przestaje być zgromadzeniem, a staje się nielegalnym zbiegowiskiem. Wówczas już sam udział jest przestępstwem, i to karanym znacznie ostrzej niż wykroczenie. Kary za udział w nielegalnym zbiegowisku nie są jednak niczym nowym. Obowiązują w kodeksie karnym od dziesięcioleci i nie mają nic wspólnego z nową ustawą o zgromadzeniach.
W przypadku nielegalnych zgromadzeń (nie zbiegowisk), zanim organizator czy lider demonstracji lub wiecu stanie przed sądem, musi odbyć się postępowanie w sprawie o wykroczenie. Prowadzi je zazwyczaj policja, ale może się w nie włączyć również prokurator. W postępowaniu o wykroczenie zbierany jest materiał dowodowy, który ma pozwolić na postawienie obwinionego (nie oskarżonego) przed sądem i udowodnienie mu winy. Sąd ma zaś za zadanie ocenić, czy organizator zgromadzenia rzeczywiście postąpił bezprawnie i czy zasługuje na karę.
Sędziowie odchodzą od szachownicy
I właśnie w tym momencie pojawia się pytanie: jak wobec nowej ustawy będą zachowywać się sądy? Zaostrzone prawo o zgromadzeniach zacznie wkrótce obowiązywać i sędziowie muszą go przestrzegać. Nie mogą udawać, że go nie ma.
Część sędziów podważa jednak prawo Trybunału Konstytucyjnego do orzekania w obecnym składzie. Z tego powodu Krajowa Rada Sądownictwa wycofała z Trybunału wszystkie swoje wnioski. Chodzi tu o zasiadających w nowym TK tzw. sędziów dublerów, czyli osób wybranych na prawomocnie (co PiS kwestionuje) obsadzone już miejsca. Skoro w składzie orzekającym zasiadają takie osoby - dowodzą sędziowie z KRS - to nie ma wyroku. A skoro nie ma wyroku, to każdy sąd ma prawo do samodzielnej oceny, czy prawo o zgromadzeniach jest zgodne z konstytucją.
W języku prawniczym nazywa się to "rozproszoną kontrolą konstytucyjności".
Jak stosować w praktyce tę "rozproszoną kontrolę" mówiono w czasie wspomnianej konferencji w Katowicach z udziałem nie tylko sędziów, ale i adwokatów, radców prawnych oraz teoretyków prawa. - Kryzys konstytucyjny w Polsce można porównać do gry w szachy, podczas której przeciwnik przez cały czas oszukuje. Wobec tego jedynym wyjściem jest odejście od tej szachownicy i rozpoczęcie partii szachów na innej szachownicy. Kontrola sądu zgodności prawa z konstytucją jest dopuszczalna, została tylko trochę zaniedbana i trzeba tę instytucję ożywić. Sądy podczas orzekania mogą uzupełniać normę ustawową normą konstytucyjną - tłumaczył prof. Marcin Matczak z Uniwersytetu Warszawskiego.
Do ustaleń z tamtej konferencji odwoływał się również sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa Waldemar Żurek w programie "Kropka nad i" w TVN24 we wtorek 21 marca.
- Możemy bezpośrednio stosować konstytucję, bo takie są zapisy tej konstytucji. (...) Musi sprawa konkretnego obywatela trafić przed sąd powszechny. I sąd wtedy powie, czy stosuje tę ustawę [o zgromadzeniach - red.], czy uznaje ją za niezgodną z konstytucją i czy uznaje to orzeczenie Trybunału, które moim zdaniem nie istnieje. Ja osobiście będę tak robił, zobaczymy jak moi koledzy i koleżanki sędziowie. Doktryna prawa i nasza wiedza uniwersytecka przekonuje nas, że to my mamy rację - dowodził sędzia Żurek w rozmowie z Moniką Olejnik.
"Konstytucję stosuje się bezpośrednio" od 20 lat
Zdaniem części teoretyków prawa w indywidualnych sprawach obywateli sądy mogą samodzielnie uznawać, że konstytucja jest ważniejsza niż restrykcyjne prawo o zgromadzeniach.
Do debaty publicznej powrócił zapomniany przepis ustawy zasadniczej mówiący, że "przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba że Konstytucja stanowi inaczej" (art. 8 ust. 2 Konstytucji RP).
- To nie jest nic nowego. Ten zapis zawsze obowiązywał i mógł być stosowany przez sądy, Nie był, bo utrwaliło się przekonanie, że Trybunał Konstytucyjny ma wyłączność na stwierdzanie, czy jakiś przepis jest zgodny z konstytucją. To nie do końca prawdziwe przekonanie utrwaliło się, trzeba to uczciwie powiedzieć, za sprawą samego Trybunału Konstytucyjnego, który przez wiele lat stał na stanowisku, że tylko on może orzekać o zgodności z konstytucją - mówi portalowi TVN24.pl konstytucjonalista prof. Maciej Gutowski.
Przepis mówiący o tym, że konstytucję stosuje się bezpośrednio, pojawił się dopiero w obowiązującej konstytucji z 1997 roku. Nie było go wcześniej ani w Małej Konstytucji w latach 1992-1997, ani w konstytucji PRL. Po dwudziestu latach obowiązywania obecnej ustawy zasadniczej ten, do tej pory teoretyczny, przepis może zacząć być stosowany w praktyce.
W jaki sposób? Wróćmy do ustawy o zgromadzeniach. Prędzej czy później organizator lub lider zgromadzenia nieuznawanego przez władzę stanie przed sądem do spraw wykroczeń.
- Orzekając w oparciu bezpośrednio o przepisy Konstytucji sąd będzie musiał ocenić, czy ważniejsze jest, że policja zarzuca komuś złamanie ustawy o zgromadzeniach, czy też ważniejsza jest konstytucyjna gwarancja wolności zgromadzeń. Sąd może wtedy stwierdzić na przykład, że uniewinni kogoś od zarzutu, bo udział tego obywatela w zgromadzeniu jest zgodny z gwarantowaną przez konstytucję wolnością obywatelską. Sąd nie może wyrzucić z obrotu prawnego niekonstytucyjnego przepisu ustawy, ale w indywidualnym przypadku może wydać słuszny i sprawiedliwy wyrok w oparciu wprost o konstytucję, z korzyścią dla obywatela - tłumaczy prof. Maciej Gutowski.
Eksperci zaznaczają, że choć takie stosowanie przepisów konstytucji w odniesieniu do spraw pojedynczych obywateli jest możliwe, to na pewno w początkowym okresie będzie sprawiało wiele kłopotu i nie daje obywatelom poczucia stabilności prawa. Nie wiadomo, ilu sędziów zdecyduje się na taki sposób orzekania. Sędzia Bartłomiej Przymusiński, rzecznik najliczniejszego Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia przyznał w rozmowie z naszym portalem, że nikt tego do tej pory nie badał.
- Nadzwyczajna sytuacja wymaga nadzwyczajnych działań. Teraz właśnie mamy tę szczególną sytuację - ocenia pierwsza prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf.
Autor: jp//rzw / Źródło: tvn24.pl