Politycy próbują wmówić ludziom w Polsce, że dziennikarze to są jakieś złe siły, które działają na niewiadomych zasadach - powiedział w TVN24 Bertold Kittel. Dziennikarz "Superwizjera" TVN otrzymał we wtorek tytuł Dziennikarza Roku w konkursie Grand Press. W środę w programie "Wstajesz i wiesz" opowiadał o reportażu "Polscy naziści", którego jest współautorem, a który - jak ocenił - "wkurzył polityków".
Bertold Kittel został we wtorek wybrany Dziennikarzem Roku w konkursie Grand Press, a nagrodę w kategorii Dziennikarstwo Śledcze otrzymał zrealizowany przez niego wspólnie z Anną Sobolewską i Piotrem Wacowskim reportaż "Polscy neonaziści".
W tym materiale reporterzy ujawnili, co się dzieje na spotkaniach polskich neonazistów i jak świętowano rocznicę urodzin Hitlera.
- Nie uwzględniłem, że reportaż będzie budził takie emocje nawet blisko rok po emisji - przyznał Kittel we "Wstajesz i wiesz" w TVN24.
Wspominał, że "w pierwszym momencie reportaż wzbudził szok i zaskoczenie wśród odbiorców". - Tam jest element, który trudno wytłumaczyć, że ludzie, którzy deklarują się jako patrioci, używają hitlerowskiej ikonografii i pozdrowień - wskazywał.
"Ten materiał wkurzył polityków"
23 listopada Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wkroczyła do domu operatora Piotra Wacowskiego, współautora reportażu, wręczając mu pismo z wezwaniem do prokuratury. W piśmie zawarta była kwalifikacja prawna dotycząca propagowania nazizmu (z art. 256 par. 1 Kodeksu karnego). Kilka dni później Prokuratura Krajowa przyznała, że "przedwczesne jest stawienie zarzutów operatorowi TVN, który wykonywał gesty nazistowskiego pozdrowienia w trakcie spotkania ku czci Adolfa Hitlera w kwietniu 2017 roku i odwołała wyznaczony mu termin stawienia się w prokuraturze".
Jak mówił Kittel w TVN24, "okazało się, że ten materiał wkurzył polityków". - Trudno powiedzieć dlaczego, bo właściwie politycy powinni mieć interes w zwalczaniu ekstremizmu dla dobra publicznego. Ekstremiści to są ludzie, którzy chcą zburzyć porządek w którym funkcjonujemy, a się nagle okazuje, że jest jak w przysłowiu: uderz w stół a nożyce się odezwą - powiedział Dziennikarz Roku.
W jego ocenie "to niezrozumiałe, że nagle politycy zaangażowali się w atakowanie dziennikarzy, którzy zrobili dobry materiał, który pokazuje pewną patologię". Przypomniał, że po emisji materiału za ujawnienie zjawiska dziękował premier Mateusz Morawiecki. - Premier nie odwołał tych podziękowań. Trzeba jasno powiedzieć, że premier nigdy nas nie zaatakował w związku z tymi informacjami. Natomiast inni prominentni politycy takie sygnały wysyłają - powiedział Kittel.
"Dziennikarstwo śledcze ma ogromne znaczenie"
- Politycy próbują wmówić ludziom w Polsce, że dziennikarze to są jakieś złe siły, które działają na niewiadomych zasadach, wybierają sobie jakiś cel, opowiadają straszne rzeczy - stwierdził Kittel. Podkreślił, że "prawda jest taka, że dziennikarstwo śledcze ma ogromne znaczenie dla tego, żebyśmy wiedzieli, jak funkcjonuje rząd i co jest ukrywane przed opinią publiczną".
Reportaż "Polscy naziści"
Reportaż "Polscy naziści" ukazał się na antenie TVN24 20 stycznia 2018 roku. Ujawniał nieznane wcześniej oblicze polskiego neonazizmu. Zareagowało wówczas Ministerstwo Sprawiedliwości. - Powołany przez ministra sprawiedliwości zespół przygotował projekt zmiany Kodeksu karnego usuwający zapis mówiący o karaniu jedynie za publiczne propagowanie faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego - informował w lutym rzecznik resortu Jan Kanthak.
Szef resortu spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński przedstawił w Sejmie informację resortu na temat osób i organizacji, co do których może zachodzić podejrzenie propagowania totalitarnych ustrojów oraz nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych i wyznaniowych. Minister przekonywał wtedy, że stanowisko rządu głosi: zero tolerancji dla jakichkolwiek przejawów propagowania, afirmowania, gloryfikowania zbrodniczych ustrojów totalitarnych.
Po emisji materiału Starostwo Powiatowe w Wodzisławiu Śląskim skierowało do Sądu Rejonowego w Gliwicach wniosek o rozwiązanie stowarzyszenia Duma i Nowoczesność, którego działalność pokazali reporterzy. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach wszczęła postępowanie dotyczące publicznego propagowania faszyzmu.
Już w lutym informowano o zatrzymaniu sześciu osób, którym zarzucono propagowanie nazistowskiego ustroju poprzez "zorganizowanie i przeprowadzenie 128. rocznicy urodzin przywódcy Rzeszy Niemieckiej, w trakcie której pochwalano, afirmowano te rządy, prezentowano i wykorzystywano emblematy, nagrania i teksty oraz inne gesty nawiązujące do symboliki nazistowskiej".
Pierwszy skazany, sześciu podejrzanych
Pierwszy wyrok w sprawie zapadł w październiku 2018 roku. Adam B., jeden z uczestników "obchodów urodzin Hitlera", został skazany na karę grzywny w wysokości 13 tysięcy złotych.
Skazany dobrowolnie poddał się karze, został uznany za winnego propagowania faszyzmu, a także nielegalnego posiadania broni.
W śledztwie prowadzonym przez katowicką delegaturę Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, pod nadzorem gliwickiej prokuratury, jest jeszcze sześciu podejrzanych. W październiku informowano, że trwają końcowe czynności, po których zostanie skierowany do sądu akt oskarżenia.
Autor: ads / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24