Dobra wiadomość dla studentów uczelni państwowych i prywatnych. Ci pierwsi nadal będą kształcić się za darmo. Drudzy zapłacą mniej na studia doktoranckie - rząd Tuska przygotowuje na koniec listopada projekt reform w szkolnictwie wyższym - pisze "Polska".
Jak podaje dziennik, rząd ostatecznie rezygnuje z powszechnej odpłatności za studia.
– W obecnej sytuacji nie ma szans na wprowadzenie odpłatności – potwierdza na łamach gazety minister nauki Barbara Kudrycka. – W Grecji, która zdecydowała się na takie rozwiązanie, uczelnie borykają się teraz z brakiem studentów. Młodzi uznali, że skoro mają płacić za naukę, powalczą o miejsca w prestiżowych zagranicznych ośrodkach, m.in. w Wielkiej Brytanii. Nie możemy pozwolić na podobną zapaść w polskim systemie – tłumaczy minister.
Zyskają też uczelnie prywatne
Emocje budzą także ministerialne plany dofinansowywania uczelni prywatnych. Resort nauki przewiduje państwowe dopłaty do studiów doktoranckich i przewodów doktorskich na niepublicznych uczelniach.
– Chcemy wspierać te niepubliczne ośrodki, które prowadzą badania i kształcą własną kadrę naukową – informuje Kudrycka. Minister nie ujawnia jednak szczegółów przyznawania dopłat prywatnym uczelniom.
Nieśmiało, ale w dobrym kierunku
– To krok skromny i nieśmiały, ale jednak w dobrym kierunku – ocenia prof. Andrzej Koźmiński, rektor Akademii Leona Koźmińskiego, pierwszej prywatnej uczelni, która uzyskała prawo nadawania doktoratów. – Dobre niepubliczne uczelnie od lat ponoszą ogromne koszty kształcenia kadry naukowej. Wsparcie finansowe od państwa byłoby uznaniem dla ich poziomu akademickiego – dodaje.
Wykształcenie jednego doktora kosztuje ok. 40–50 tys. zł. Uczelnia i doktorant dzielą ten wydatek mniej więcej po połowie. – Kształcenie i promowanie doktorów nie jest działalnością zarobkową, ale inwestycją w kadrę, coraz lepszy poziom badań. Dobrze, że rząd chce tę działalność docenić – dodaje prof. Koźmiński.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24