Na zamieszaniu wokół lokalizacji Stadionu Narodowego może stracić przede wszystkim stolica. - Nikt nie zabierze nam Euro, jeżeli nie zdążymy z 55-tysięcznym stadionem w Warszawie. To warszawiacy sami sobie zabiorą możliwość uczestniczenia w wielkim święcie - twierdzą zgodnie goście "Magazynu 24 godziny".
Sabotażystka? Według Jana Tomaszewskiego, gdyby mecz otwarcia Mistrzostw Europy w 2012 roku nie odbył się w Warszawie, świadczyłoby to nie tyle o kompromitacji, ile o sabotażu. - Bo to, co robi pani prezydent Warszawy to jest sabotaż. Stadion Narodowy jest sprawą narodową, a nie sprawą PiS-u, czy Platformy. To, co się dzieje wokół jego lokalizacji jest draństwem - atakował Tomaszewski.
"Człowiek, który zatrzymał Anglię" udzielił też rady Hannie Gronkiewicz-Waltz: - Jeżeli pani prezydent szuka pieniędzy z gruntów, to niech sprzeda Uniwersytet Warszawski i przeniesie go do Łomianek - ironizował były bramkarz.
Jeżeli Hanna Gronkiewicz-Waltz potrzebuje pieniędzy z developerki, to niech do Łomianek przeniesie Uniwersytet Warszawski. Jan Tomaszewski
"Mieć", czy "być"? Ale według prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej Michała Listkiewicza, nie o pieniądze należy się martwić. - Nie zasłaniajmy się tylko nimi. Mamy przecież gwarancje, wiedzieliśmy na co się piszemy. Problem ze Stadionem Narodowym nie zaczął się dzisiaj i nie dotyczy tylko kwestii materialnej. Przypomnę, że to jest już czwarty pomysł na to, co ma się stać ze Stadionem X-lecia. Raz "Narodowy" ma być na jego miejscu, innym razem jest przesuwany w bok. Zdecydujmy się na jeden wariant i działajmy szybciej, tak jak Wrocław, który też zmienił lokalizację swojego obiektu - apelował Listkiewicz.
Wojciech Zabłocki, architekt i były olimpijczyk, podzielił zdanie prezesa PZPN. - To nie pieniądze i nie sama budowa jest problemem. Najważniejsze żeby przez przynajmniej 14 godzin okolice stadionu tętniły życiem. Dlatego najlepszą lokalizacją pod jego budowę są tereny Stadionu X-lecia - uważa Zabłocki. Według architekta nie można zabierać terenu zwykłym warszawiakom i oddawać go ludziom bogatym, którzy kupią tam działki.
Nie zasłaniajmy się pieniędzmi. Mamy przecież gwarancje rządowe, wiedzieliśmy na co się piszemy. Michał Listkiewicz, prezes PZPN
W Warszawie, czyli... na obrzeżach Stadion tętniący życiem marzy się też Wilczyńskiemu, ale szef miejskiego biura sportu chce tego dokonać w inny sposób. - Położenie poza miastem nie musi oznaczać bankructwa. Są miejsca, które tętnią życiem, choć leżą poza miejskimi aglomeracjami, na przykład galerie handlowe - wyjaśniał.
Na pytanie prowadzącej "Magazyn 24 Godziny" Justyny Pochanke o to, gdzie powinny stanąć trybuny Narodowego, Wilczyński odparł enigmatycznie: "No oczywiście, że w Warszawie, czyli także na jej obrzeżach".
Zagadka szefa biura sportu nie spodobała się jednak Janowi Tomaszewskiemu i - jego zdaniem - kibicom też się nie spodoba. - Myślę, że fani piłki nożnej już na najbliższym meczu Legii z Ruchem podziękują pani Gronkiewicz-Waltz za to zamieszanie - zaznaczył były reprezentant.
Głos w sprawie "problemu Stadionu Nardowego" zabrał wcześniej również Donald Tusk. Lider PO - i kandydat na premiera - stwierdził jednak, że lokalizacja to problem drugorzędny, bo najważniejsze jest pytanie, czy Polska zdąży z przygotowaniami. Tusk zarzucił obecnemu rządowi "skandaliczne zaniechania" w tej sprawie.
Źródło: tvn24