Nie wszyscy żołnierze, którzy odnieśli obrażenia w Afganistanie, zostali uznani przez armię za rannych. Czasami lżej poszkodowani wojskowi sami bagatelizują problemy ze zdrowiem. Nie chcą bowiem tracić pieniędzy z misji - pisze "Rzeczpospolita".
Według Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych w ostatnich trzech miesiącach w Afganistanie rannych było 71 (w sumie zaś obrażenia odniosło około 100 żołnierzy). Inspektorat Wojskowej Służby Zdrowia podaje z kolei, że od początku naszej misji w działaniach bojowych rannych zostało 40 żołnierzy (19 poniosło śmierć).
Skąd różnice? Dowództwo za rannych uważa tych, którzy wymagali interwencji chirurga i byli dwa tygodnie leczeni w szpitalu. A inspektorat – żołnierzy, którzy odnieśli tak ciężkie obrażenia, że trzeba ich było wycofać z misji.
– Lżej ranni uznawani są za poszkodowanych – tłumaczy mjr Piotr Jaszczuk z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych.
Wolą żołd niż odszkodowanie
Różnice powodują, że nie wszystkie informacje o wypadkach trafiają do opinii publicznej.
– W czerwcu nasz patrol najechał na minę. Ranny zostałem ja i jeszcze jeden żołnierz. Byłem w szpitalu. Leczenie trwało dwa tygodnie. – opowiada "Rz" wojskowy, który był w Afganistanie.
Żołnierz ten w statystykach dowództwa jest więc uznany za rannego. W opinii inspektoratu – nie. A informacja zdarzeniu – jak o wielu podobnych – nie została przekazana do wiadomości publicznej.
Zdarza się, że lżej ranni na misjach nie zgłaszają problemów ze zdrowiem lub je bagatelizują. Robią to ze względu na pieniądze. To, co zarobią bowiem na zagranicznych misjach przekracza ewentualne odszkodowanie.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: mon.gov.pl