Kiedy uzbrojeni po zęby policjanci weszli do krakowskiego mieszkania państwa Urbańskich, ci przerażeni tłumaczyli, że to fatalna pomyłka. Funkcjonariusze przeszukali mieszkanie i wyszli bez słowa. Mniej szczęścia w podobnej sytuacji miał pan Tadeusz - właściciel wiatrówki, podczas gdy zdaniem policji, w jego mieszkaniu miał być "arsenał broni". Policja twierdzi, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami.
Dokładnie o 5.30 rano policjanci chcieli wyważyć drzwi państwa Urbańskich, bo po drugiej stronie miał być groźny przestępca. Otworzył pan Waldemar.
- Otwieram, patrzę: policja wchodzi. Przykładają mi karabin i wchodzą do pokoju - wspomina mężczyzna.
- Jeden stanął z tym karabinem i do mnie tak: stój bo strzelam! Ja się tak wystraszyłam okropnie i jak stanęłam tu w tym miejscu, tak stałam - dodaje pani Emilia.
Bezbłędni...
Z niewiadomych przyczyn policjanci podejrzewali, że poszukiwany przestępca może być w mieszkaniu państwa Urbańskich.
- Ten mężczyzna jest podejrzany o bardzo poważne przestępstwa – były takie wskazania, że dysponuje bronią palną i może tej broni użyć także wobec policjantów - mówi podinsp. Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji.
W domu państwa Urbańskich nie znaleziono ani mężczyzny, ani broni, ani narkotyków i policjanci zrezygnowali ze szczegółowej rewizji.
Emeryci, choć mają trochę żalu, że nawet ich nie przeproszono, podeszli do sprawy dość wyrozumiale: - Zdarzają się pomyłki - mówi pani Emilia.
Jednak zdaniem policjantów to żadna pomyłka. Na nakazie przeszukania prokurator wpisał dokładny adres państwa Urbańskich.
- Ustalenia policjantów Centralnego Biura Śledczego zostały przekazane do prokuratury i to prokuratura na podstawie tych ustaleń policyjnych wydała nakazy dotyczące kilku konkretnych mieszkań - mówi podinsp. Puchalska. - Ustalenia policjantów były prawidłowe i w tej sprawie policjanci Centralnego Biura Śledczego nie popełnili żadnego błędu - dodaje.
... i tajemniczy
Podobne przeżycia ma Tadeusz Góra. W jego mieszkaniu policjanci spodziewali się arsenału broni, a znaleźli wiatrówkę.
- Wskoczyli przez okno, dopadli mnie, stanęli mi na plecach, na nogach. Ta noga mi chrupnęła, bo była już kiedyś złamana. Kość się przesunęła i teraz kuleję - mówi pan Tadeusz.
Do państwa Urbańskich z przeprosinami zadzwonił prokurator prowadzący sprawę, który zapewnia, że stara się wyjaśnić całą sytuację. Panu Tadeuszowi nikt nic nie wyjaśnia.
Nikt nie chce też powiedzieć dlaczego wybrano akurat te adresy. Bo to tajemnica państwowa.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24