W połowie maja, na początku czerwca, do końca czerwca - tak zmieniały się terminy, w których biegli mieli przesłać do warszawskiej prokuratury opinię o stanie zdrowia Macieja Zientarskiego. Jak się dowiedzieliśmy, to nie koniec przekładania. - Teraz biegli poprosili nas o to, by dać im czas do 10 lipca. Nie mamy wyjścia - rozkłada ręce prokuratura.
Na początku czerwca pisaliśmy o tym, że biegli drugi raz przełożyli termin wydania opinii o stanie zdrowia dziennikarza, która zdecyduje o tym, czy prokuratorzy będą mogli go przesłuchać. Na razie śledztwo ws. wypadku, w którym zginął redaktor "Super Expressu" Jarosław Zabiega, a sam Zientarski cudem uniknął śmierci jest zawieszone.
Opinia miała nadejść do końca czerwca, a przesunięcie terminu jej wydania biegli tłumaczyły "kompleksowością" badań (Zientarskiego badało dwóch psychiatrów, psycholog i neuropsycholog).
Do trzech razy sztuka?
Dziś jednak wiadomo, że z wydaniem opinii nie zdążą po raz trzeci. Na biurkach śledczych z Prokuratury Rejonowej na warszawskim Mokotowie leży bowiem kolejna prośba biegłych o przesunięcie terminu - tym razem do 10 lipca. Prokuratorzy muszą czekać.
Nie mają wyjścia? - Wyjścia są, ale w tym przypadku żadne nie jest dobre. Możemy na przykład wyznaczyć nowy skład biegłych, uznając, że ci są nieodpowiedzialni i nie wywiązują się z terminów. Ale to jeszcze bardziej wydłuży całą sprawę. Możemy też wywierać na nich presję psychiczną, albo obniżyć wynagrodzenie za wydanie opinii. W praktyce jednak takie środki stosowane są w ekstremalnych przypadkach, a tutaj o takim nie możemy jeszcze mówić - tłumaczy nam prok. Radosław Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Kompleksowa, niestandardowa
Biegli wyjaśniają, że potrzebują więcej czasu, bo nie jest to standardowa opinia, której sporządzenie zajmuje zazwyczaj kilkanaście dni. - Maciej Zientarski badany był bardzo wnikliwie przez dwa dni - słyszymy w prokuraturze. Skiba zaznacza jednak, że tym razem termin, którzy wyznaczyli sobie biegli jest "najprawdopodobniej ostatnim". - Zdają sobie sprawę, że ta sprawa jest dla nas ważna. Poprosili o wydłużenie tego czasu zaledwie o 10 dni. To dowodzi, że kończą już prace - przekonuje prokurator.
Śledztwo ws. wypadku Macieja Zientarskiego zawieszono we wrześniu ubiegłego roku właśnie ze względu na zły stan zdrowia dziennikarza. W maju 2008 roku biegli po raz pierwszy go przebadali. Stwierdzili wówczas, że wyniki badań nie pozwalają na przesłuchanie i że Zientarski nie może brać udziału w postępowaniu.
Rodzina i przyjaciele dziennikarza podkreślają, że do pełni sprawności nie wrócił do dziś. Nie ma tzw. pamięci bieżącej, nie mówi płynnie.
150 km/h pod wiaduktem
Do wypadku doszło 27 lutego 2008 roku. Według prokuratorów za kierownicą czerwonego ferrari 360 modena, które mknęło ulicami Warszawy z ogromną prędkością siedział właśnie Zientarski. Na ulicy Puławskiej auto wbiło się w betonowy filar estakady. Samochód rozpadł się na dwie części i zapalił. Jarosław Zabiega zginął na miejscu, Zientarski przeżył cudem - przeszedł kilka bardzo poważnych operacji.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24