Odnaleziono 2-letniego Szymona, który zaginął we wtorek we wsi Wojtkowice Dady k. Ciechanowca (podlaskie). Wyziębionego chłopca przewieziono do szpitala w Wysokiem Mazowieckiem. Dziecko zaginęło, kiedy bez opieki oddaliło się sprzed domu.
Dwulatka od wczesnych godzin popołudniowych we wtorek szukało prawie trzysta osób - policja, straż pożarna i mieszkańcy wsi. W środę poszukiwania kontynuowało około 100 osób. Gdy chłopczyka odnaleziono - był przytomny, ale kontakt z nim był utrudniony.
Dziecko znaleźli sąsiedzi, którzy pomagali w akcji poszukiwawczej. Chłopiec znajdował się ok. 4 km od domu, między wsiami Wojtkowice Stare i Wojtkowice Glinna. - Chłopiec był w rowie niedaleko żwirowni, za lasem. Prawdopodobnie tam spędził noc – poinformował rzecznik prasowy podlaskiej policji Jacek Dobrzyński.
Oddalił się sprzed domu
Dom rodzinny chłopca znajduje się niedaleko lasu, ale i kilka kilometrów od rzeki. Dwuletni Szymon wyszedł z domu wraz z psem około południa. Nikt tego nie zauważył. - Jest takim żywym dzieckiem, że wystarczy chwila nieuwagi, a już gdzieś ginie. Dosłownie 5 minut albo i nie 5 minut minęło jak zauważyłem, że go nie ma - mówi ojciec chłopca. Kiedy chłopiec zginął im z oczu rodzice najpierw sami, a potem z sąsiadami szukali dziecka. Gdy to nie przyniosło rezultatu o zaginięciu malca powiadomili Komendę Powiatową Policji w Wysokiem Mazowieckiem.
Do akcji ruszyli policjanci, strażacy, rodzina i okoliczni mieszkańcy. Wykorzystano również śmigłowiec Straży Granicznej. Zapowiadano też, że w akcji mogą uczestniczyć nurkowie, bo podejrzewano, że dziecko mogło wpaść do pobliskiej rzeki.
Będą konsekwencje?
Policja będzie wyjaśniała, jak sprawowany jest nadzór nad dwulatkiem, skoro może on wyjść bez opieki poza rodzinną posesję.
Według jej nieoficjalnych informacji, nie był to bowiem pierwszy taki "spacer" chłopca.
Źródło: Kontakt TVN24, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24