Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS) z siedzibą w Luksemburgu nawołuje sądy krajowe do tego, aby nie kierowały się prawem stanowionym, lecz działały wbrew temu prawu, bez konieczności żądania lub oczekiwania uprzedniego uchylenia przepisów przez ustawodawcę.
Według gazety, zasadne jest więc pytanie, czy parlamenty narodowe są jeszcze potrzebne, jeżeli ETS nie widzi potrzeby ich działania. Warto zastanowić się nad rolą Trybunału i ją na nowo zdefiniować w traktacie reformującym UE. Do rozpoczęcia szczytu w Lizbonie 18 października pozostało jeszcze kilka dni. Polski kompromis w sprawie systemu głosowania w Radzie UE nie da nic, jeżeli ETS obejdzie go poprzez swoje orzecznictwo i de facto zakończy suwerenność Polski.
Gazeta przypomina, że wyrokiem z 21 czerwca 2007 r. ETS orzekł: "W razie stwierdzenia dyskryminacji sprzecznej z prawem wspólnotowym sąd krajowy zobowiązany jest - dopóki nie zostaną przyjęte środki zmierzające do przywrócenia równego traktowania - do niestosowania wszelkich dyskryminujących przepisów krajowych bez konieczności żądania lub oczekiwania uprzedniego uchylenia tych przepisów przez ustawodawcę oraz do zastosowania wobec członków gorzej traktowanej grupy przepisów obowiązujących wobec osób należących do tej drugiej kategorii".
W uzasadnieniu tego wyroku ETS wskazuje, że w świetle zasady lojalnej współpracy zapisanej w art. 10 Traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską państwa członkowskie mają obowiązek usuwania bezprawnych skutków naruszenia prawa wspólnotowego.
W tym kontekście jak bumerang powraca temat niemieckich roszczeń majątkowych wobec Polski - akcentuje "Nasz Dziennik" wskazując, że ETS nie tylko orzeka o zgodności z prawem, lecz de facto prawo stanowi i czyni to jedynie na podstawie swojej "świetności". Poprzez swoje orzecznictwo uzurpuje sobie pozycję ustawodawcy.
Źródło: "Nasz Dziennik"